Archive for grudzień, 2011

23
gru

I znów Święta!!!

   Posted by: Nala    in Hauchiwum

Kochani moi bezsierściowcy, pieski i inne sierściuchy!

Przyszły święta, więc z rodzinką zasiadamy pod choinką… y… przy stołach znaczy się. Potrawy w większości już przygotowane, ciasta popieczone. Jutro pozostaje dorobić resztę, pięknie nakryć stoły, wrzucić pod choinkę prezenty (lub poczekać aż Mikołaj to zrobi) i cieszyć się świętami i całym zebranym w związku z nimi towarzystwem.

I jeszcze najważniejsze- pozostało złożyć wszystkim życzenia!

Więc ja zacznę: bądźcie weseli i goldenkowi. Cieszcie się z tych leniwych, wspólnie z rodziną i znajomymi spędzonych chwil. Najedzcie się do syta, a potem hasajcie i brykajcie i dajcie się wszystkim głaskać po pyszczkach. I sami głaszczcie innych po pyskach i bądźcie dla nich nadzwyczaj mili. Nie zamartwiajcie się niczym, bo szkoda tego pięknego czasu na zmartwienia. Pozwólcie sobie na małe i duże przyjemności i zauważajcie piękno i magię tego niesamowitego święta! A przede wszystkim życzę Wam, aby ten wspaniały nastrój, w jakim będziecie, nie zniknął wraz z ostatnim rozpakowanym prezentem czy ostatnią zjedzoną potrawą, czy ostatnim wychodzącym od Was gościem. Niech on trwa i trwa i trwa jak najdłużej. Najlepiej do kolejnych świąt!

I jeszcze coś ode mnie:

15
gru

15 grudnia

   Posted by: Nala    in Hauchiwum

Jest 15 grudnia, więc szczekam specjalnie dla bezsierściowca, który mnie o to prosił. Nie wiem czy jest to jakaś szczególna data czy ot tak sobie- bezsierściowiec ów chciał, żebym szczekała częściej niż dotychczas… W każdym razie postanowiłam spełnić tą prośbę. Przepraszam, że robię to tak późno, ale niedawno wróciłam do domku i dopiero teraz zostałam dopuszczona do komputerka. Bo widzicie- okazało się, że moje obawy były bezzasadne.

Rodzice owszem- pracują teraz bardzo dużo, ale w nocy, kiedy Krewetka i ja smacznie sobie śpimy. Natomiast za dnia, z powodu wszędobylskich i wszędowpychalskich krewetkowych łap– mama zabiera nas do miasta, albo do babci, gdzie wszyscy mają dla nas czas i świetnie się bawimy dzikohasając, a tata zostaje w domu sam i może wykonać duuuużo roboty. Dzięki temu- nie dość, że świetnie się z krewetką i mamą bawimy, to jeszcze skróci się czas potrzebny do zakończenia wszelkich prac. Niedługo więc nasze życie powinno wrócić do normy, choć rodzice żartują, że teraz to rzeczy do zrobienia chyba nigdy się nie skończą. Jak tak nad tym głębiej pomyślę, to dochodzę do wniosku, że to nie do końca musi być żart

Ale muszę się Wam czymś pochwalić. Od kilku dni zaczęłam się stołować w znakomitym miejscu- codziennie nieświeże kosteczki i inne świetnie doprawione potrawy. Wszystko to na tyłach jadłodajni, zwanej przez bezsierściowców „śmietnikiem”. Mama często próbuje mnie wykołować tak, żebym tam nie dotarła, a jeśli ja ją wykołuję i pójdę poszamać, to mnie odciąga. Wiem, że pewnie sama chciałaby się posilać tymi specjałami i dlatego jest zła, że jestem szybsza. I narzeka na ludzką głupotę (pewnie chodzi o to, że bezsierściowcy już większość wyjedli i dla niej nic nie zostaje). Kocham mamę, więc chciałabym aby tych specjałów było więcej, żeby i ona mogła poszamać. Ale skoro jest ich mało- wolę zjeść sama i obmyślam coraz sprytniejsze fortele w celu jak najszybszego dotarcia do jadłodajni. A ona coraz bardziej się stara mnie ubiec, na szczęście bezskutecznie!

Tym optymistycznym akcentem kończę na dzisiaj i wpuszczam do komputerka mamę, bo już marudzi, że ma dużo pracy, a ja tu jej przeszkadzam… Do następnego poszczekania!

Strona 1 z 212