Archive for maj, 2009

29
maj

Rehabilitacja

   Posted by: admin    in Hauchiwum

Rehabilitacja

Mimo iż odpowiedziałam na wiadomość Dominiki i Bezika (albo Beziki, bo to też dziewczynka) w mojej księdze gości- nadal czułam pewien niedosyt. Wprawdzie bardzo lubię mojego przyjaciela Lenia, bo w jego towarzystwie można tak błogo i bezstresowo spędzać czas, jednak zaczęłam się zastanawiać czy ostatnio nie zrobił się on zbyt zaborczy. Rozumiem, że bardzo mnie kocha (wszyscy mnie kochają), tak jak i ja kocham jego (bo przecież kocham wszystkich) i dlatego chce ze mną przebywać. Ale i on powinien zrozumieć, że nie mogę być tylko jego. Dziś pierwszy raz poczułam na własnym kuperku presję opinii publicznej i zostałam natchniona do pisania dla Was. Tylko za bardzo nie wiem o czym mam pisać, bo ostatnio niebo ciągle siusia i siedzimy w domku, z wcześniej wspomnianym Leniem.

Golden Retriever w objęciach mamy

Zacznę może od tego, że poświęcenie mojej fryzury w walce z kleszczami na nic się zdało. Jestem z tego powodu zła i zawodzona. Wczoraj wieczorem mama odkryła kolejnego paskudnika, wysysającego mą drogocenną krew i to z mojej pięknej, goldeniej paszczęki. I co? Wiedziałam, że ta maść jest jakaś trefna! W sumie to nawet zaczęłam się cieszyć na wizytę u pani doktor, lecz niestety, a może i stety- mama złapała pęsetę, tata złapał mnie, pęseta złapała kleszcza, ja taty nogawkę, kleszcz nie miał czego się złapać i uległ pęsecie. Cały! Uradowana, aczkolwiek niezmiernie zdziwiona pocałowałam mamę, spróbowałam pocałować tatę (ale ten, jak zwykle się odsunął) i poszłam odpoczywać po akcji do mego przyjaciela Lenia. Mama wysnuła wniosek, że pewnie płyn jeszcze nie zaczął działać i oby miała rację. Ja natomiast wysnułam wniosek, że poczekam aż tata będzie słaby i schorowany i wtedy wycałuję go za wszystkie czasy.

Golden Retriewer całuje tatę

Jest jeszcze jedna rzecz, którą muszę Wam się pochwalić. Stwierdziłam, że skoro rodzice to robią (chwalą się) całej mojej ludzkiej rodzinie, to ja też mogę. Uwaga, uwaga- za jakiś czas przestanę być jedynaczką! Od kiedy rodzice mi o tym powiedzieli zastanawiam się czy mam się cieszyć czy płakać. W sumie, to chyba nowy dostanie własne zabawki i legowisko, a rodzicami nie będę musiała się dzielić, bo są tylko moi. Nie ma więc chyba czego się bać. Dodatkowo będę miała kompana do brykania, fikania i podgryzania, więc powinno być super. Nie wiem tylko czemu odczuwam pewien niepokój i mam przeczucie, że może nie być tak kolorowo jak mi się wydaje. Dodatkowo mama już inaczej się zachowuje- nie daje mi na siebie skakać, nie biega ze mną i ciągle narzeka, że coś jej ciąży…Dziwne to wszystko, dziwne. Ale nic to, kleszcze przeżyłam, z Luną dzielnie się gryzłam, więc i rodzeństwo straszne mi nie będzie. Zastanawiam się tylko, jaka to będzie rasa? Berneńczyk? Labek? A może Owczarek, taki jak Szarik? Eh… Szarik… Mój ukochany, dzielny bohater!

27
maj

O zabawach i paskudnikach

   Posted by: admin    in Hauchiwum

O zabawach i paskudnikach

Ostatnio miałam wiele wrażeń. Na samym początku pochwalę się Wam, że już udało mi się rozmnożyć moją nową poduszeczkę, którą dostałam razem z posłankiem. Wcale nie okazała się tak smaczna jak wyglądała, ale i tak było warto, bo zyskałam wiele małych podusi, które wkrótce miały urosnąć. Piszę „miały”, bo biedactwa nie zdążyły. Kiedy rozmnażanie było już na całkiem zaawansowanym poziomie, do domu wpadła mama i stanęła jak wryta w drzwiach od pokoju. Pobiegłam szybko przywitać się, ale ona nadal się nie ruszała. Dopiero gdy wskoczyłam na nią radośnie spojrzała na mnie i powiedziała, że mam się nie ruszać, to mi powyrywa nogi z kupra szybko i bezboleśnie– tak jak zapowiedziała gdy posłanko wraz z podusią wprowadziło się do naszego mieszkanka. Ja głupia nie jestem, więc nie nieruszałam się. Dzięki temu mama nie mogła złapać kupra, więc me nogi pozostały na swoim miejscu, a ona poszła ciągać za odnóża odkurzacz, który szybko wszamał wszystkie małe podusie.

gjoóbźży

Poza tym w weekend rodzice mnie zasmucili, a potem ogromnie zaweselili. Smutna byłam, bo w sobotę z samego rana wywędrowali gdzieś beze mnie. Mimo iż byłam z dziadkami, to tęskniłam za nimi, a dodatkowo zazdrościłam, bo dowiedziałam się, że spływali po wodzie na drewienkach (widziałam zdjęcia). Ale wieczorkiem przyjechali po mnie i zabrali mnie do bezsierściowców z którymi spływali. Było super, bo ci bezsierściowcy byli na wielkiej łące, po której mogłam hasać do woli. Dodatkowo było fajne ognisko, a obok niego dużo patyków specjalnie dla mnie. Zaczęłam więc się nimi bawić i roznosić po całej łące. Wielu bezsierściowców przyłączyło się do tej zabawy i znosiło je z powrotem na kupkę, żebym miała więcej radochy z roznoszenia ich. A kiedy zrobiło się ciemno odkryłam, że specjalnie dla mnie ułożyli mięsko przy takim czymś, w czym palił się ogień i psuł mięska ułożone nad nim. Nie wiedziałam tylko po co kawałki mięska połączyli kijkiem i poprzeplatali warzywkami, ale słyszałam kiedyś od mamy, że wykwintna kuchnia ma wiele niezrozumiałych udziwnień, więc nie zastanawiając się długo zaczęłam pałaszować te przysmaki. Dobrze, że chociaż rodzice dbają o moją linię i przerwali me jedzenie na czas, bo mogłabym przytyć. A przytyta nie byłabym już taka śliczna.

Golden Retriever z patykiem

Niestety te hasania po łące zakończyły się przyczepieniem do mnie okropnego pasażera na gapę. Wpił się we mnie chłopisko i nie chciał puścić. Gdy w końcu mama go zauważyła- zawołała tatę i zaczęli próby usunięcia delikwenta. Niestety na próbach się skończyło. I na wizycie u weterynarza. Paskudnik wolał się rozmnożyć (oddał odwłok), niż zostawić mnie w spokoju i konieczna była pomoc kogoś sprytniejszego. To znaczy wcale nie chciałam napisać, że moi rodzice są niesprytni, tylko że ich zdolności manualne nie są tak dobre jak pani doktor. W gabinecie paskudnik się odkleił, a ja zostałam wymazana paskudną mazią, która ponoć ma odstraszyć innych drani. I oby była skuteczna, bo doszczętnie zniszczyła mi fryzurę!

Strona 1 z 3123