Archive for styczeń, 2012

22
sty

Się dzieje!

   Posted by: Nala    in Hauchiwum

Rodzice mówią, że trwa gorący okres w ich branży i będą mieli jeszcze mniej czasu dla mnie. Nie odczułam jakoś wzmożonej aktywności słońca. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że z dnia na dzień jest coraz zimniej na pozadomiu i coraz częściej leci z nieba to białe, cudowne i zmrożone (szkoda, że prawie od razu znika…). Jednakże czasu dla mnie rodzice rzeczywiście mają malutko. Pociesza mnie jedynie fakt, że Krewetce też wymyślają zajęcia, w których sami nie muszą brać dużego udziału, więc przynajmniej nie ma tu rażącej niesprawiedliwości, że ona ma mnóstwo rodzicowej uwagi, a ja nic… No i Hania, szukając towarzystwa, coraz częściej wpada na mnie, więc nudzimy się razem.

Napisałam, że się dzieje ostatnio, bo i się dzieje. Największa zmiana w naszym życiu to ta, że taty noga w końcu odzyskała jako-taką sprawność i po dwóch miesiącach pracy w domu, tata wrócił do pracy w domu i poza domem. Wychodzi teraz co dzień rano, wraca po południu i zasiada do dalszej pracy. Mama zaczyna dzień od kawy i klikania w klawiaturę. Z mniejszymi, a czasem też większymi przerwami na mizianie mnie, Hani, posprzątanie i zrobienie żarełka, kończy klikanie w klawiaturę późną nocą. Oboje rodzice wyglądają na zmęczonych i czasem odnoszę wrażenie, że mają miliony setków tysięcy spraw na głowie. Ja mam tylko sierść, a też czasem mi ciężko. Tym bardziej cieszę się, że ten trwający właśnie miesiąc jest tak obfity w wydarzenia towarzyskie, bo jak rodzice się  towarzysko wydarzają, to wtedy nie pracują!

Najważniejsze dla naszego małego stadka było to, że we wtorek Krewetka skończyła dwa lata. Jest już zatem dojrzałym psem, a jakoś tak nie wygląda… I nie zachowuje się na istotę dojrzałą. Całkiem obca jest jej psia etykieta. Zupełnie nie próbuje witać się z innymi psami obwąchiwaniem kuprów, nie przyjmuje pozycji obronnej, ani uległej, w sytuacjach które by tego wymagały. Dobrze, że mama zawsze jest obok na pozadomiu, bo przy takim nieposzanowaniu etykiety, już dawno mały łotrzyk zostałby utemperowany przez resztę psiego społeczeństwa. A może to źle, że mama jest obok? Przez jej interwencje wyrośnie z Krewetki osobnik całkowicie nieprzystosowany do życia w stadzie. Ale nic to- nie mój kuper, nie mój problem 😉

Ważne, że do Krewetki na świętowanie (a więc też do mnie) przybyło dużo bezsierściowców, chętnie wyciągających łapy do miziania mnie. I było pełno kotów. Na szczęście nieprawdziwych kotów. Piszę „na szczęście”, bo jakoś nie przepadam za tymi osobnikami. Nie gonię ich, ani nie robię im nic złego, ale jakoś tak nie mogę zrozumieć tych stworzeń. Machają ogonkiem jak do zabawy, po czym gdy podchodzę- prychają na mnie. Mama mówi, że to normalne, że ich nie rozumiem, bo ich język ciała różni się od psiego. Sprawdzałam nawet, ale nie zauważyłam większych różnic- język badanego kota był równie różowy, giętki i mokry, co mój. W każdym razie Hanna bardzo koty lubi. Dostała więc sukienkę z kotkiem i bluzkę z kotkiem i spinki z kotkami i torebkę w kształcie koto-królika. I nawet tort był W KSZTAŁCIE KOTA!!! Hania niezmiernie się ucieszyła widząc kolejnego kota, a rodzice się przestraszyli, że nie będzie chciała dać nam go zjeść. Na szczęście Kreweta pierwsza rzuciła się do szamania, zaczynając od wyrywania i zjadania kocich wąsów. To był świetny dzień.

Z innych, bardzo ważnych wydarzeń, należy wymienić imieniny mamy, cioci i oczywiście dzień babć. Dziś jest dzień dziadków, więc też powinno być miło. Zobaczymy, jakie niespodzianki nas jeszcze w tym miesiącu spotkają. Ale wolałabym miłe niespodzianki, bo niemiła już nastąpiła. Mama znów kicha i prycha… Mam nadzieję, że szybko przestanie, bo już niedługo ma spaść dużo śniegu, a wtedy będziemy mogły w końcu z Krewetką wypróbować jej nowe sanki (nie- nie są w kształcie kota)!!! O ile rodzice będą mieli czas, żeby na nie z nami pójść…

Czekam na to z niecierpliwością, a tymczasem pozdrawiam Was serdecznie i do następnego pohauhania!

 

9
sty

Następny rok

   Posted by: Nala    in Hauchiwum

Witajcie kochani,

Napisałabym wcześniej, ale już chyba wiecie, że moi rodzice są wredni i rzadko dopuszczają mnie do komputerka… Niestety kolejny rok nie przyniósł w tej kwestii żadnych zmian i oni wciąż są wredni, a ja nie mogę szczekać do Was tak często, jak bym tego chciała.

Zacznę od tego, że mam nadzieję iż Wasze Święta były równie goldenkowe co moje! Ta masa szczęśliwych bezsierściowców zawsze napawa mnie optymizmem. Było miło, gwarno, miziankowato i smacznie (chylę głowę ku babciom, które przygotowały tak wspaniałe potrawy, że aż na chwilę ogonem przestałam machać). Ten czas spędziliśmy radośnie, bezzamartwieniowo i leniwie, choć muszę naskarżyć, że nawet wtedy rodzice zasiadali wieczorami do komputerków i pracowali. Tydzień do Sylwestra minął jak z uszu strzelił i nadszedł zły dzień. Zły, bo fajerwerkowy. Spędziłam go u kochających dziadków, choć niestety sama. Rodzice pojechali do pracy, a Krewetka została wysłana do drugich dziadków. Mnie tam nie przyjęto, bo wszyscy bali się dwóch psiaków (była u nich Luna, co dodatkowo potęguje moje niezadowolenie z rozstania z Hanią) podczas Sylwestrowych wystrzałów. I pewnie mieli rację, bo bałam się trochę (no dobra- trochę bardziej niż trochę) i te najgorsze momenty spędziłam w łóżku z babcią. Ale i tak było fajnie. A potem rodzice mnie odebrali, zawieźli do Hani i Luny i brykałyśmy wszystkie trzy ile wlezie.

Po Sylwestrze wszystko wróciło do dawnego stanu. Nie zmieniło się nic prócz tego, że znów wszyscy jesteśmy rok starsi. Mama szczególnie się na to złości, bo mówi, że dopiero obchodziła urodziny, a tu kolejny rok jej stuknął. Tata próbował ją uspokoić słowami, że przecież tak czy siak jest już stara. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że te słowa nie podziałały tak, jak w taty zamyśle miały…

Nic to- zaczynamy kolejny rok i bardzo jestem ciekawa co nam przyniesie.

Strona 1 z 11