Golden Retriever po chorobie
Wprawdzie już w piątek czułam się lepiej, ale dopiero dzisiaj czuję się w pełni zdrowa!
To pewnie dlatego, że dopiero dzisiaj mogę normalnie jeść, a jak dobrze wiecie- całkiem małe i też całkiem już duże psy Golden Retriever (sama nie wiem do których się zaliczam, hehe) uwielbiają wszystko to, co można jeść, żuć i przeżuwać, szamać, podgryzać, zlizywać, zajadać i robić z tym wszystkie inne czynności, prowadzące do znalezienia się tej rzeczy w naszych malutkich żołądkach! Jestem więc dziś bardzo szczęśliwa, bo moi Państwo dbają o to, żeby w moim egzemplarzu psiego, cudownie rozciągliwego żołądeczka, znajdowały się dzisiaj same smakołyki. I bawią się ze mną dużo, bo dzięki smakołykom mam na to dużo siły.
{loadposition advert2}
Żałuję tylko, że niebo znów ostatnio ciągle siusia, bo gdyby nie siusiało poszlibyśmy na długi spacer. Wiecie- taki z rzucaniem kijków i kąpielą w jeziorze, czyli tej dużej wannie, do której rodzice mnie zabierali, kiedy było ciepło, a oni pracowali trochę mniej. Tym bardziej żałuję, że niebo siusia, bo jak się dowiedziałam od rodziców- niedługo już będziemy mieszkać w tamtym domku bez babci, a tam nie ma takich ładnych terenów na tyle blisko domku, abyśmy mogli często do nich iść. Na szczęście obiecali mi, że postarają się, abym się zbytnio nie nudziła. W sumie nie dziwię się tej obietnicy- w końcu wiedzą co potrafi zrobić szanujący się Golden Retriever, gdy się nudzi!
A- i obiecali mi, że postaramy się zminimalizować ryzyko ponownego zachorowania na tę nieprzyjemną przypadłość, która mi się przyplątała. Pójdziemy w piątek znów do pana doktora i dostanę zastrzyk i potem już nie powinnam mieć wielu takich problemów jak ostatnio. Mam tylko nadzieję, że nie będzie bolało tak jak poprzednim razem. Bo bolało… Ale byłam bardzo dzielną dziewczynką (tak powiedziała moja mama i dostałam za to od niej buziaka i mnóstwo głaskania) i teraz też będę dzielna!