Archive for grudzień, 2011

8
gru

Co się dzieje?

   Posted by: Nala    in Hauchiwum

Witajcie kochani!

Pogoda się zmienia. Coraz częściej mroźny wiatr rozwiewa mi uszy i pióra na ogonie. Czasem też sypie z nieba śnieżek, choć niestety jeszcze szybko gdzieś znika, zamiast leżeć na łąkach i chodnikach, cieszyć oczy i zgrzane od hasania łapki. Bezsierściasta część mojej rodzinki zakłada coraz grubszą i coraz więcej sierści wymiennej. Moja sierść też postanowiła się wymienić, w związku z czym jestem codziennie czesana, a i tak do wieczora tworzy się nowy dywan składający się z odpadniętych ode mnie włosów. Na ich miejsce wyrastają nowe, cieplutkie, co niekoniecznie jest pożądane, kiedy przebywam w domku, za to na pozadomiu jest z nimi miło… Wielkie srebrne potworzysko też dostało nowe, zimowe buciki i teraz hasa żwawiej niż do tej pory. Mama bardzo się cieszy z nowych butków potwora, bo od kiedy tata stuka trzema odnóżami, to na maminej głowie spoczął obowiązek panowania nad nim. Pozadomie też się przyozdabia. Wszędzie widać lampki i piłeczki i drzewka, co świadczy o tym, że coraz bliżej święta. A ja kocham święta. W święta jest pełno jedzonka i bezsierściowców, spędzających leniwie czas i mających go mnóstwo dla mnie! Tylko…tak jakoś czuję, że coś jest nie tak…

Im bliżej świąt, tym rodzice swojego czasu dla mnie mają coraz mniej. Wprawdzie tata nie chodzi do pracy, bo ciężko byłoby mu pracować na tych trzech koślawych i stukliwych odnogach, ale dużo pracuje w domu. Mama też. Z dnia na dzień coraz więcej. Ciągle coś piszą, gdzieś dzwonią, układają smakowicie wyglądające, ale dla mnie niedostępne papierki, pakują jakieś rzeczy (i z pewnością nie są to świąteczne prezenty, bo potem oddają je panu zabieraczo-przynosicielowi paczek, albo sami gdzieś wywożą). Nawet jak spokojnie sobie siedzimy, to raptem ktoś zadzwoni, lub napisze i rodzice jak poparzeni wybiegają z domu. I to przeważnie beze mnie. A podsłuchałam ostatnio, że może być jeszcze gorzej, bo zamierzają zostać jedynymi dystrybutorami jakiejś firmy- cokolwiek to znaczy…

A ja się pytam- co się na Szarika dzieje? Co ze mną? Haaaaaauuuuuuu!!!

Dobrze, że mieszka z nami Krewetka- przynajmniej ona poświęca mi swój cenny czas. Czasem nawet za wiele tego czasu. Ale wiecie- każdy dotyk miły, nawet ten pociągający za ogon. Nawet ten wyrywający sierść podczas czesania. Każda zabawa fajna- nawet ta w wyjadanie mojego jedzonka i przymierzanie mojej obroży. Każde hasanko jest super, nawet wtedy, gdy Krewetka depcze mi po łapkach i przewraca się o mój kuper. I NA mój kuper 🙂 . Kocham ją strasznie, nawet wtedy gdy przegania mnie od stołu i zabiera ulubione zabawki. I wtedy, gdy pakuje się na moje posłanie i przepycha się zadkiem– bo potem się tak czule przytula i gładzi po nosku…

Eh- żeby wszyscy domownicy byli tacy, jak ona…