Archive for kwiecień, 2010

27
kw.

Po długiej przerwie

   Posted by: admin    in Hauchiwum

Po długiej przerwie

Kochani moi!

Przede wszystkim chciałabym Was wszystkich bardzo, ogromnie, strasznie i goldenkowo przeprosić, że tak dawno do Was nie szczekałam. Kto śledził nie tylko stronę główną, ten wie, że miałam pewne problemy techniczne. A w zasadzie problemy tatowo-techniczne… Bo wiecie, jak to jest, gdy tatusiowie zabierają się za robienie porządków bez nadzoru mamusiek– połowa rzeczy się psuje, połowa ginie, a z trzecią połową to już zupełnie nie wiadomo co się dzieje. Nie wiem, do której połowy zalicza się to co zrobił tatuś ostatnio, ale fakty są takie, że po ostatnim jego sprzątaniu w komputerku, zniknął klucz do mojego pamiętniczka… Nie mogłam go otworzyć, żeby do Was szczekać, więc cały ten czas nie szczekałam.

Sprawa druga, to oczywiście konkurs, który był ogłoszony przed zniknięciem kluczyka. Osoba, która wygrała, dowiedziała się o tym, tak jak to było planowane, czyli 17.04. Jest nią Małgosia ze Zgierza. Ona, jako pierwsza odgadła, że konkursowe zdjęcie przedstawia cząstkę mojej mordki, pożerającej żółtko jaja. Niestety nikt nie pokusił się o fantazyjne opisanie tego, co widzi, zatem nagroda w tej kategorii nie została przyznana.

Sprawa trzecia- przepraszam za to, że moje zdjęcie na górze pamiętniczka jest wciąż czarno-jasnoszaro-średnioszaro-ciemnoszaro-wieloinnychszaro-białe. Zrobiło się ono takie, w związku z żabą narodową, czy jakoś tak. A potem tatuś zgubnął kluczyk i nie można było tego naprawić. Dużo dłużej niż długo tata się męczył, żeby odzyskać kluczyk, więc teraz nie mam sumienia zawracać mu czterech liter o poprawę zdjęcia. Ale wiem, że mamę te szarości też już denerwują, więc pewnie wkrótce znikną. Ona bowiem nie ma skrupułów w męczeniu taty.

I na koniec- tak na szybko streszczę, co działo się u mnie przez ten czas. Były święta, więc najadłam się pysznego żarełka, odwiedziłam wielu bezsierściowców, a potem oni mnie, bawiłam się z Luną i Harrisem. Harris znów wygląda jak przerośnięty szczur, bo go jego mama do fryzjera zaciągnęła. Zaś Luna nadal nie ma umiaru w zabawach, ani nie panuje nad własną siłą, przez co zdemolowałyśmy domek rodziców, domek dziadków i ich podwórko. Potem Luny rodzice stwierdzili, że nie chcą mieć lepiej od moich rodziców i wzięli ślub. Przez to całą noc spędziłam u dziadków, Krewetka u cioci, a rodzice na weselu. Tęskniłam trochę, ale potem znów dostałam mnóstwo pysznego żarełka, więc im wybaczyłam. Potem dowiedziałam się, że Krewetka była chwilę z nimi na weselu i poczułam zazdrość. Szybko mi jednak przeszło, bo ona przecież żarełka nie dostała, a ja tak!

Co do tego małego ssaka- biedactwo nadal nic nie je. Zadziwiający jest fakt, że pomimo tego wciąż rośnie i to w zastraszającym tempie. I uczy się przeróżnych rzeczy. Nauczyła się, że więcej widać, gdy siedzi i leżeć już absolutnie nie chce. Na moje nieszczęście łatwiej wtedy jest chwycić mnie za kuper i wyrywać sierść, przed czym zaczęłam się bronić ucieczkami. Ona z kolei zaczęła piszczeć  (oprócz standardowego darcia ryja) i śmiać się na głos, dzięki czemu rodzice też o wiele częściej się śmieją. I ogólnie jacyś tacy bardziej zadowoleni są niż ostatnio i mnie miziają już prawie tak samo często, jak przed pojawieniem się Krewetki. A co najważniejsze- mama znów wychodzi ze mną na spacery. Wprawdzie nie tak często jak kiedyś i nadal jest to głównie taty zajęcie, ale jednak. A musicie wiedzieć, że spacery z mamą zawsze są dłuższe i ciekawsze od tych tatowych.

To tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że tata już więcej sprzątać nie będzie i moje szczekania do Was nie zostaną niczym zakłócone. W razie czego sprawdzajcie księgę gości, bo tam kluczyka nie trzeba. Poza tym zawsze mi miło, gdy i Wy coś do mnie poszczekacie…



3
kw.

Ruryna i pierwszy konkurs!

   Posted by: admin    in Hauchiwum

Ruryna i pierwszy konkurs!

Zanim przejdę do tematu głównego, to chciałabym Wam opowiedzieć o rurynie.

Każdy z Was bardzo dobrze rurynę zna, chociaż pewnie nawet o tym nie wiecie. Przytoczę Wam więc definicję ze słownika:

Ruryna- pojęcie oznaczające, że coś zawsze jest tak samo, tylko u każdego inaczej.

U nas odbywa się ona tak, że tata wstaje, wykonuje multum czynności i ucieka z domu do pracy. Mama też wykonuje multum czynności i pracuje ciężko w domu. Potem spotykamy się na obiedzie, wychodzę na dwór, jedziemy do kogoś i wracamy i oglądamy filmik. Potem następuje spanie i tak w kółko Reksiu.

Soboty wyglądają inaczej. Tata wstaje później od mamusi, potem czeka mnie długi spacer i dalej to już niech się dzieje wola nieba- dość powiedzieć, że nic się nie da przewidzieć.

Teraz natomiast nadchodzą jajka. Będziemy jeść święta, odwiedzać ludzi, szykować następne jedzonko. Dla mnie oznacza to jedno- dużo miziania i zabawy, oraz spotkanie z Luną i Harrisem.

A Ty? Jak spędzisz święta? Czy zamierzasz siedzieć przed telewizorem bądź komputerem?

Tak więc z okazji nadchodzących jajek… świąt, życzę Wam:

pięknej pogody- abyście mogli wyjść na spacer i cieszyć się życiem.

– wiele zdrowia na co dzień

uśmiechu na twarzy- aby było nam wszystkim milej

– zażegnania wszelkich kłótni.

I zaapeluję! Osobom i pieskom, które kochacie- powiedzcie, że tak jest. Pewnie o tym wiedzą, ale jednak zawsze miło to usłyszeć.

Prawda?

Konkurs!!!

Zacznijmy od tego, co najbardziej goldenkowe- nagrody! Dla wygranych mamy konto mailowe o postaci:

[wybrany nick/słowo]@goldenek.pl!!

Najlepszy mail dla goldeniarza!!

Nagroda zupełnie ekskluzywna- póki co, tylko ja mam taki adresik!

Mamy dla Was zdjęcie i zrobimy sobie z niego mały konkursik goldenkowy. Powiedzcie nam- co na nim widzicie?

Nagrody dostaną 2 osoby:

1. Osoba, która jako pierwsza odgadnie, co przedstawia zdjęcie

2. Osoba, która najbardziej fantazyjnie opisze, co widzi.

Odpowiedzi ślijcie do 14.04.2010r. na mój adres: nala@goldenek.pl, w temacie wpiszcie „Konkurs- [tu Wasz nick/imię]”.

Oto zdjęcie:

Ogłoszenie wyników w sobotę 17.04.2010r.

Powodzenia!!!

Strona 1 z 11