piekielne randki
Na początku tych wyszczeków chciałam bardzo serdecznie podziękować Monice za doprowadzenie moich rodziców do porządku. Dzięki jej interwencji znaleźli chwilę na dopuszczenie mnie do komputerka. Zatem, Moniko, wielkie chał dla Ciebie!
Ostatnio znów się ochłodziło, więc nie spędzamy na pozadomiu tyle czasu, ile bym chciała. Na szczęście nie ma tragedii. Ostatnio dość często jeździliśmy na działkę do babuni i było fantastycznie. Niestety tylko do momentu gdy z dobrej woli chciałam pomóc w pracach porządkowych. Słyszałam, jak dziadek mówił do babci, że trzeba coś przekopać. Wszyscy byli akurat czymś zajęci, więc postanowiłam zrobić to za nich. Nie dosłyszałam jednak gdzie trzeba kopać, więc postanowiłam to robić tam, gdzie się akurat znajdowałam. A było to na środku wypielęgnowanego i właśnie skoszonego trawnika… Cóż- jak zwykle moje starania nie zostały docenione. Ba- zostały mocno niedocenione i zganione. A mój kuper został przywiązany do ławki rękami taty, które to zapewne same chciały wykonać całą robotę i podlizać się dziadkowi. To znaczy tata chciał się chyba podlizać, a nie ręce. Przecież wiadomo, że ręce nie mają języków! Ale nic to- nie pierwszy raz zostaję niesprawiedliwie potraktowana.
Troszkę też niesprawiedliwe jest to, że od jakiegoś czasu jak rodzice jadą do pracy, to Krewetka i ja zostajemy rozdzielone. Hania jedzie na noc do dziadków, u których pod nieobecność rodziców przebywałyśmy do tej pory, a ja zostaję odwieziona do drugich dziadków. Nie możemy być razem, bo Krewetka przyzwyczajona jest do zostawania na noc tylko u jednej babci, a okazało się że dziadek jest uczulony na sierść… Nie wiem co ma wspólnego uczulenie z moją obecnością, ale ponoć coś ma i ja bardzo rzadko jestem tam zabierana. Na szczęście wszystkich dziadków i babcie kochamy jednakowo, nie czuję się więc pokrzywdzona. Tylko przez brak Krewetki jeszcze bardziej tęsknię za rodzicami. Ale z drugiej strony- brak Krewetki to chwila wytchnienia od pociągania za ogon, łapy i uszy i brak krzyków: „Hania zostaw Nalę!”. No i żarełko u babci zawsze jest godne Szarika! I babcia i dziadek kochani i kochają mnie!
Będę u nich przebywać coraz częściej, bo rodzice zaczęli nowy sezon w pracy i będą często wyjeżdżać. Na szczęście tylko na jedną noc w tygodniu.
To tyle na dzisiaj. Nie wiem, kiedy zaszczekam po raz kolejny, bo nasze stado jakieś takie zaganiane ostatnio, zatem przesyłam Wam moc machnięć ogonem, tak żeby wystarczyło do następnego razu!