Archive for sierpień, 2011

16
sie

Przemyślenia

   Posted by: Nala    in Hauchiwum

Ponieważ ostatnio mam bardzo dużo wolnego czasu, a rodzice go nie mają i czuję się trochę zaniedbana- coraz częściej rozmyślam sobie na różne tematy. Krewetka stała się najważniejszą członkinią naszego stada, stąd też większość rozmyślań skupia się właśnie na jej, jakże małej, ale głośnej i niezwykle perfidnej osobie.

Najpierw zastanawiałam się dlaczego ten prawie nieruszający się twór skupia na sobie tyle rodzicowej uwagi, zamiast stać sobie grzecznie na półce, jak inne pluszaki, książki czy płyty. Po dwóch dniach od  jej przypełznięcia do domu zaczęłam się zastanawiać dlaczego to coś nie ma wyłącznika, lub chociaż funkcji wyciszenia dźwięku. I dlaczego rodzice jej jeszcze nie wyrzucili, tak jak każdego innego, popsutego urządzenia (bo ewidentnie to coś nie działało tak sprawnie jak telewizorek, radio, czy inne coś wydające dźwięki). Po jakimś czasie to coś stało się ruchliwe i rosło i zaczęło jeść i pić i jakoś tak ogólnie coraz bardziej przypominało istotę ludzką. Wtedy zaczęłam się zastanawiać co się dzieje z tym całym jedzonkiem i piciem, które ów twór pochłaniał? Bo przecież nie korzystał z rodzicowego kibelka, ani nie był wyprowadzany na trawkę (na pozadomie owszem, wychodził, ale nie robił tam żadnego zrzutu…). Potem odkryłam, że wszystko to ląduje w takim czymś pomiędzy nogami, co jest potem wyrzucane, a towarzyszy temu cała gama (nieraz ciekawych) aromatów. Dalej był etap pchania odnóży do mojego pyska, oczu, nosa, miski, zabawek i nawet w to miejsce, o którym wstyd mi szczekać. Zaczęłam się zastanawiać, jak można być tak niepojętnym, że po setnym tysięcznym piątym zwróceniu uwagi przez rodziców, że robi źle- potwór robił to wciąż i wciąż i wciąż… Teraz jest lepiej, ale nie znaczy to, że żyje mi się spokojnie w takim sąsiedztwie. Krewetka odkryła bowiem, że boję się balonów i gdy tylko dorwie jakiegoś- urządza za mną dzikie gonitwy, aż balon nie zostanie jej zabrany. Uwielbia też wyjadać mi jedzonko z miski (to znaczy- próbuje), zabierać zabawki i pchać się z premedytacją na moje posłanie.

Nie myślcie jednak, że stwór ten jest okrutny wyłącznie dla mnie. Rodzice mają jeszcze gorzej, bo Krewetka bardzo często stara się zrobić dokładne przeciwieństwo tego, o co się ją w danej chwili prosi. I nie- to nie kwestia nierozumienia języka. Rozumie go doskonale i nawet zaczyna sama się nim posługiwać. Znalazła jednak nieziemską satysfakcję w doprowadzaniu rodziców na skraj wytrzymałości psychicznej i fizycznej. Stąd też moje pytanie- dlaczego rodzice jej nie wytresują? I dlaczego wszyscy musimy ją znosić i podporządkowywać się jej zachciankom, jej planowi dnia, jej wymysłom? Dlaczego każdy dzień jest walką o przetrwanie? A przede wszystkim- dlaczego TAK BARDZO WSZYSCY JĄ KOCHAMY???

Ja wiem- bo w gruncie rzeczy to mała, wspaniała i słodka istotka. Nikt nie mizia mnie tak, jak ona. Nikt z taką pieczołowitością nie całuje czubka mojego nosa i nie grzebie mi w uszach i pomiędzy palcami. To ona pilnuje, bym nie oddalała się na spacerkach i żebym zawsze miała pełne miski. I abym po powrocie ze spacerku dostała przysmak. To ona najdłużej wita się ze mną rano i dzieli śniadaniem.  A do tego- to przy niej rodzice mają na twarzy wypisane szczęście i dumę…

Czym więc jest Krewetka? To wielka, wciąż ewoluująca zagadka. Jest jak Piękna i Bestia na raz. Jest jak Czerwony Kapturek i zły Wilk. Jak Kopciuszek i zła Macocha. Jak Fiona przed zmianą w ogra na stałe. Jest źródłem radości i zgryzot. A przede wszystkim jest idealnym tematem do rozważań i przemyśleń.

3
sie

Chcieć znaczy móc?

   Posted by: Nala    in Hauchiwum

Witajcie kochani.

Już na wstępie odpowiadam na apel o umieszczenie nowych zdjęć mego szalonego kupra. Jak widzicie w tytule dzisiejszych wyszczekań widnieje zapytajnik... Oznacza to, że poddaję w wątpliwość prawdziwość tego stwierdzenia. Bo ja bardzo chcę znów się Wam pokazać. Krewetka też chce wtrynić tu swój szalony kuper. Mama chce, żebyście widzieli jak wyglądamy (my, bo ona ucieka przed aparatem krzycząc, że jest niezdjęciowa czy jakoś tak) i tata też chce. Problem pojawia się po stronie możenia… Bo widzicie- coś się zepsuło. Nie wiadomo czy w komputerku, czy w pamiętniczku czy w zdjęciach. Nie wiadomo czy mocno czy tylko trochę, ani czy w ogóle się zepsuło czy tylko trochę zaśmierdło… Fakt pozostaje jednak faktem- coś nie działa. Na domiar złego nikt nie wie jak to naprawić. Tata jest mądry, więc pewnie znalazłby problem prędzej czy później, jednak tu pojawia się kolejna przeszkoda. Tata nie ma czasu. I nie będzie go miał najpewniej do października. Ja tam się na tych oznaczeniach czasu nie znam, ale jak na mój ogon, to chyba jeszcze długo. Zatem wszyscy musimy uzbroić się w cierpliwość. A pamiętajcie, że mi będzie trudniej niż Wam, bo Wy nie macie takich szalonych kuprów jak ja…

Ale nic to- szoł mast goł on! Czy jakoś tak…

Teraz o nowościach u mnie.
No i na tym powinnam skończyć, bo nic nowego się nie dzieje, ale i tak poszczekam jeszcze chwilkę. Jestem już całkowicie dyspozycyjna, więc nie padam już ofiarą dyskryminacji. Chłopcy też już mi się mniej podobają- no chyba, że zobaczę w telewizorku Szarika. Mój bohater nigdy nie przestanie mi się podobać! Powróciły dłuższe spacerki, a sama zostaję w domku tylko wtedy, gdy rodzice jadą na polowanie. Przyjmuję to bez warczenia, bo zawsze coś dobrego mi się potem z siatek wysypie. Krewetka coraz sprawniej się ze mną bawi. Denerwuje mnie tylko na pozadomiu, ponieważ nie mogę się po nim spokojnie rozejrzeć i wybiegać, bo ona co chwila mnie woła. Zaczęłam ją nawet olewać, ale gdy mama zorientowała się, że specjalnie nie reaguję na krewetkowe zawołania, sama zaczęła mnie przywoływać. A jej olewać mi nie wolno. Co prawda „nie wolno” nie oznacza, że nigdy tego nie robię, ale w przypadku mamy muszę uważać, żeby nie przegiąć. Mama najwyraźniej próbuje mnie nauczyć, że Krewetkę należy słuchać… Czas pokaże kto wygra batalię o wpływy 😉 Tata ją przegrał- słucham go dopiero wtedy, gdy widzę, że zaraz sczerwienieje. I nie- nie jestem z tego dumna. Ale bycie niegrzeczną też ma swoje zalety!

Na tym zakończę. Mam nadzieję, że uda mi się znów poszczekać do Was już niedługo. Obiecać niestety nie mogę (rodzicowy brak czasu). Mam jednak nadzieję, że będziecie mnie odwiedzać i może sami coś wyszczekacie? Tak więc- do pohauhania!

 

 

Strona 1 z 11