Chcieć znaczy móc?
Witajcie kochani.
Już na wstępie odpowiadam na apel o umieszczenie nowych zdjęć mego szalonego kupra. Jak widzicie w tytule dzisiejszych wyszczekań widnieje zapytajnik... Oznacza to, że poddaję w wątpliwość prawdziwość tego stwierdzenia. Bo ja bardzo chcę znów się Wam pokazać. Krewetka też chce wtrynić tu swój szalony kuper. Mama chce, żebyście widzieli jak wyglądamy (my, bo ona ucieka przed aparatem krzycząc, że jest niezdjęciowa czy jakoś tak) i tata też chce. Problem pojawia się po stronie możenia… Bo widzicie- coś się zepsuło. Nie wiadomo czy w komputerku, czy w pamiętniczku czy w zdjęciach. Nie wiadomo czy mocno czy tylko trochę, ani czy w ogóle się zepsuło czy tylko trochę zaśmierdło… Fakt pozostaje jednak faktem- coś nie działa. Na domiar złego nikt nie wie jak to naprawić. Tata jest mądry, więc pewnie znalazłby problem prędzej czy później, jednak tu pojawia się kolejna przeszkoda. Tata nie ma czasu. I nie będzie go miał najpewniej do października. Ja tam się na tych oznaczeniach czasu nie znam, ale jak na mój ogon, to chyba jeszcze długo. Zatem wszyscy musimy uzbroić się w cierpliwość. A pamiętajcie, że mi będzie trudniej niż Wam, bo Wy nie macie takich szalonych kuprów jak ja…
Ale nic to- szoł mast goł on! Czy jakoś tak…
Teraz o nowościach u mnie.
No i na tym powinnam skończyć, bo nic nowego się nie dzieje, ale i tak poszczekam jeszcze chwilkę. Jestem już całkowicie dyspozycyjna, więc nie padam już ofiarą dyskryminacji. Chłopcy też już mi się mniej podobają- no chyba, że zobaczę w telewizorku Szarika. Mój bohater nigdy nie przestanie mi się podobać! Powróciły dłuższe spacerki, a sama zostaję w domku tylko wtedy, gdy rodzice jadą na polowanie. Przyjmuję to bez warczenia, bo zawsze coś dobrego mi się potem z siatek wysypie. Krewetka coraz sprawniej się ze mną bawi. Denerwuje mnie tylko na pozadomiu, ponieważ nie mogę się po nim spokojnie rozejrzeć i wybiegać, bo ona co chwila mnie woła. Zaczęłam ją nawet olewać, ale gdy mama zorientowała się, że specjalnie nie reaguję na krewetkowe zawołania, sama zaczęła mnie przywoływać. A jej olewać mi nie wolno. Co prawda „nie wolno” nie oznacza, że nigdy tego nie robię, ale w przypadku mamy muszę uważać, żeby nie przegiąć. Mama najwyraźniej próbuje mnie nauczyć, że Krewetkę należy słuchać… Czas pokaże kto wygra batalię o wpływy 😉 Tata ją przegrał- słucham go dopiero wtedy, gdy widzę, że zaraz sczerwienieje. I nie- nie jestem z tego dumna. Ale bycie niegrzeczną też ma swoje zalety!
Na tym zakończę. Mam nadzieję, że uda mi się znów poszczekać do Was już niedługo. Obiecać niestety nie mogę (rodzicowy brak czasu). Mam jednak nadzieję, że będziecie mnie odwiedzać i może sami coś wyszczekacie? Tak więc- do pohauhania!