Archive for luty, 2010

Odpowiedź na prośbę

Kochani moi!

Ponieważ prosicie o nowe zdjęcia, filmiki i wpisy i ponaglacie mnie z tym wszystkim (co ogromnie mnie cieszy, bo oznacza to, że macie ochotę mnie oglądać i poczytać co mam do powiedzenia)- postanowiłam się odrobinę usprawiedliwić. Oto przed Wami owo usprawiedliwiczenie. Czy jakoś tak…

Usprawiedliwiczenie!

Proszę u usprawiedliwiczenie nieobecności mojej mordki, mego kupra, ogonka i innych odnóży na nowych zdjęciach. Nieobecność ta wynika z faktu, że rodzicowe łapki często zajęte są krewetką i nie łapią aparatu. A jak już go łapią, to robią zdjęcie wspomnianej już istocie. Kiedyś robili nam wspólne zdjęcia, ale od kiedy dla zabawy chciałam się na niej wytarzać– teraz gdy jesteśmy razem ich łapki są zawsze wolne i wsuwają się między nas, gdy tylko za bardzo się do niej zbliżę. Wyjątkiem jest zbliżanie się mego języka, bo na to pozwalają. Ale i tak nie mają w łapkach aparatu. Mama obiecała jednak, że poprosi tatusia o zabranie aparatu na spacerek i uwiecznienie po raz kolejny mej persony na przegoldenkowych zdjęciach. A gdy persona już na nich będzie– natychmiast (co może zająć od 1 do 10 dni) przekażę je do mojej galerii.

Proszę również o usprawiedliwiczenie nieobecności wspomnianych wcześniej części mego ciała na nowych filmikach. Powód tej nieobecności jest taki sam, jak powód mej nieobecności na zdjęciach.

Na koniec proszę o wyrozumiałość z powodu rzadkiego szczekania do Was. Jeśli śledzicie mój pamiętniczek, to wiecie, że jestem ostatnio przeobowiązkowana i najzwyczajniej w świecie nie starcza mi czasu na wszystko. Jestem przecież tylko człowiekiem i nie potrafię się niestety rozdwoić. Choć w sumie to myślę, że jakbym się tak mocno postarała, to mój piękny ogonek mógłby przejąć część obowiązków, a ja miałabym więcej czasu dla Was. Uroczyście przysięgam więc potrenować tę umiejętność, ale na razie musicie uzbroić się w cierpliwość.

Z poważaniem

Wasz kochany goldenek- Nala, pseudo „szalony kuper”



15
lut

Nowe obowiązki

   Posted by: admin    in http://goldenek.pl/kluczyk-krzysztof-randki/

Nowe obowiązki

Czuję się ostatnio totalnie przeobowiązkowana. Nie dość, że muszę wykonywać moje normalne, codzienne powinności, takie jak wyciąganie rodziców (teraz głównie taty, choć mama też coraz częściej wychodzi) na spacer, wtykanie im zabawek do łap, żebranie o jedzenie i spanie, to teraz jeszcze doszły mi nowe obowiązki.

Przede wszystkim odwiedza nas teraz sporo gości, a że mama ma często łapki zajęte krewetką, to ja muszę się nimi zająć. Kawy co prawda im nie zaparzę, ale jestem wprost nieoceniona w zabawianiu ich. Z jednej strony jestem trochę zazdrosna, bo przychodzą podziwiać krewetkę, a nie mnie. Jednak poczucie dobrze spełnianego obowiązku sprawia, że czuję się ważna i potrzebna, więc zazdrość odrobinę przechodzi. Z resztą- o co tu być zazdrosną? Krewetka nie potrafi przeskoczyć płotu (w ogóle mało się rusza), ani wyżebrać jedzonka (jak na razie nic nie je, tylko wysysa coś z mamy, ale o tym już pisałam), ani rozmnożyć zabawki (prawie nie zwraca na nie uwagi, choć jej zabawki są bardzo ciekawe i żeby nie było im przykro, to czasem ja zabieram się za ich rozmnażanie. Oczywiście tylko wtedy, kiedy chwilowo nie mam żadnego obowiązku do wypełnienia…). A skoro ja potrafię więcej, to nie mam jej czego zazdrościć. No może tylko czasu, jaki spędza ona z mamą, zabierając go mi…

Oprócz tego- to do mnie należy obrona krewetki przed światem. Jak płacze, a nie ma przy niej żadnego rodzica- muszę wołać mamę. Jak płacze na rękach innych niż rodzice bezsierściowców- muszę sprawić, by wróciła do łapek rodziców. Najczęściej wystarczy poskakać na nich, aby czym prędzej oddali krewetkę. Kiedy ktoś obcy nachyla się nad nią (jak ostatnio śmiała to uczynić pani od środowiska, czy jakoś tak), muszę znaleźć się pomiędzy nimi, żeby w razie czego to mi się oberwało, a nie tej bezbronnej istotce. Muszę też uważać, gdy w pobliżu jest Luna czy Harris. Bo oni koniecznie by chcieli się z krewetką pobawić. Ale hola hola! To moja krewetka! I wara od niej! Odganiam więc ich- niech poproszą swoich rodziców o własne krewetki!

A wiecie co mnie za to wszystko spotyka? Całkowita niewdzięczność! Rodzice odganiają mnie gdy odgradzam pędraka od potencjalnego zagrożenia, głaskając mnie po kuprze uspokajająco, jakby moja interwencja w ogóle nie była konieczna… A krewetka? Niewdzięcznica jedna! Podczas wspólnego odpoczynku, gdy leżałam w niewygodzie i grzałam ją własnym, niezwykle zgrabnym ciałem– ona wyciągnęła jedno z odnóży, złapała mą jedwabistą sierść z okolic kupra i energicznym ruchem wyrwała wszystko, co zmieściło się w jej łapce. O zgrozo- jak ja teraz się na podwórku pokażę? Z taką łysiną na kuprze… Mama twierdzi, że przesadzam, bo nic nie widać i mój kuper na pewno na tym nie ucierpiał… No może on nie. A moja urażona godność???

Ehhh…