Golden Retriever i zniszczony materac
W naszym domku było przemeblowanie! Jak był u nas wujek, to rodzice zakryli przed nim podłogę materacem. Tak, że prawie nie było widać niczego. Nawet nie wiem, po co ten materac był, bo podłoga była czysta– ostatnio ją lizałam (no co? Jestem Golden Retriever– to normalne i jestem usprawiedliwiona!). A dywanu się łatwo nie wylizuje- chyba sami wiecie?
Dzięki temu wujek w czasie pobytu podłogi nie ukradł, ale jak pojechał, to materac zostawił na ziemi i moi rodzice też go zostawili i ogólnie- był zostawiony. Ja się cieszyłam, gdyż bardzo fajnie się po nim biegało. Można było też robić fikołki i nic nie bolało. A nawet jak skakałam do piłki to też było łatwiej to robić. Świetna zabawa. Jak próbowałam tak skakać na kanapie, to nie było to samo, gdyż ciężej się na nią wchodzi, a poza tym- można spaść i to wtedy jest ta gorsza część zabawy. Na materacu nawet jak się spadnie to nie ma problemu, bo oprócz tego, że jest bardziej twarde i mniej miękkie lądowanie to niczym się to nie różni. Także rodzice chętniej się ze mną tarzali na nim, niż na ziemi.
W każdym razie materac dostarczył mi niesamowitych wrażeń i jeszcze bardziej zespolił rodziców ze mną. Postanowiłam mu się odwdzięczyć. Gdy rodzice wyszli z domu siadłam koło niego i mówię:
– „Hau!”- Golden Retriever, czyli ja;
– ……- Materac, czyli materac;
– „Hau! Hau!”;
– ……….;
– „Hau! Wrrr! Hau!”;
– ……;
No wyobrażacie to sobie? Ja tu jestem wdzięczna i miła, a materac tak mnie znieważa? Skandal! Chwyciłam go zębami, aby sobie nie myślał. A on nadal nic! No to zrobiłam „Wrrrr” i potargałam go na boki. On nadal nic. Chwyciłam jeszcze mocniej i zaparłam się nogami najmocniej jak mogłam i: „TKRRRRRR„. Nie- to nie to co myślicie! Materac się poddał! Oderwał swoją rękę od ciała i zaczął się ze mną bawić! Mi nie trzeba dwa razy powtarzać, więc jak najprędzej zaczęłam go rozmnażać. Trochę to trwało, ale w końcu udało mi się wszystko przygotować tak, aby rodzice mogli się ze mną dalej bawić gdy wrócą. Przytuliłam się do kompana i zasnęłam…
Wrócili rodzice. Gdy zobaczyli jak wspaniale się bawiłam z materacem, to nawet nic nie mówili! Pewnie chcieli się jak najszybciej bawić! Kochani. Stali tylko przytuleni, a tata tak się cieszył i taki był wzruszony, że aż mu się oczka zaświeciły i po cichutku, takim zmienionym, miłym głosem powiedział do mamy:
– „Moja książka… Twoje buty… znów Twoje buty… tapeta… futerał od aparatu… parę innych rzeczy… materac…”
To znaczy, że tata był niezwykle ucieszony, że mam tyle zajęć.
Rodzice przyszli do mnie i zaczęli się ze mną bawić. Oni podnosili rozmnożone kawałki, a ja miałam je łapać. Niesprawiedliwe jednak, że zabawa trwała tak krótko!
No bo ja tu pół dnia rozmawiam z materacem, aby się ze mną pobawił, a później przychodzą rodzice, zabierają mi zabawę i po chwili chowają wszystko do worka. W ogóle nie szanują mojej roboty.