Golden Retriever- propensjonalne zdjęcia
Łapki mojej mamy wróciły już do naturalnego kształtu, tak że chodzimy już na spacerki i bawimy się w domku. Najbardziej to się z tego cieszy chyba mój tatuś, bo skarżył się mamie, że jestem masakryczna, upierdliwa i mam niespożytą energię jeśli mama się mną nie zajmuje. Nie wiem zupełnie o co mu chodziło… Nie chciałam przecież bawić się więcej niż zwykle! Tyle tylko, że mogłam bawić się tylko z nim, bo mama zabierała swoje łapki jak tylko się zbliżałam. Ale już nie zabiera, więc mogłam się im przyjrzeć. A są ciekawe.
Wprawdzie wróciły do swej normalnej wielkości, jak już wcześniej pisałam, jednak pojawiło się na nich coś dziwnego. Jedna łapka ma duuuużą, brązową plamę, którą moi rodzice nazywają chyba śliniak. Nie wiem czemu tak ją nazywają, bo sprawdzałam ją kilkakrotnie i zawsze była sucha. No, chyba, że mama była akurat w wannie, ale to się nie liczy. Zresztą- nieważne, bo nie to jest najdziwniejsze. Najdziwniejsze mianowicie jest to, że na drugiej łapce też pojawiła się plama, ale ta jest brązowo-czerwona i wystająca i nazywa się… TRUP!!! To okropne! Mamy łapka zdechła przeze mnie! Zastanawiałam się tylko, czemu dalej się rusza (ta łapka), skoro nie żyje, ale potem rodzice zabrali mnie czerwonym potworem na spacerek i już przestałam o tym myśleć. I jestem całkowicie usprawiedliwiona, bo na dużej trawie spotkałam Daisy, z którą trochę pobiegałam.
Daisy miała ze sobą zabawkę, więc za nią (tą zabawką) też pobiegałam. Chyba nawet więcej niż za Daisy. Moja zabawka też tam była, więc resztę biegania poświęciłam właśnie jej. Natomiast resztę czasu na dużej trawie spędziłam pozując. Tak, tak- dobrze czytacie. Tata Daisy przyniósł aparat i robił mi zdjęcia. Zawsze to coś innego niż zdjęcia robione przez rodziców, więc pozowałam bardzo chętnie. Nie jestem tylko pewna, czy to był aparat, bo był duży, czarny, miał bardzo wystające i ogromne oko. Nie tak chyba wyglądają aparaty? Ale z drugiej strony- celował we mnie i robił „pstryk„, więc chyba jednak był to aparat. To może być dlatego tak, że wujek jest propensjonalistą i ma inne aparaty niż nie propensjonaliści, aby się z nimi męczyć i pokazać, że dużo potrafią. Jakkolwiek… Pozowałabym nawet, gdyby to był odkurzacz, byle by mi mówili, że jestem śliczna (bo w końcu jestem!) i mnie przytulali.Tak jak dziadek wczoraj.
A no właśnie- nie chwaliłam się Wam jeszcze, że wczoraj przyjechała do nas babcia z dziadkiem. Ci od Tropa. Eh!- cztery następne łapki do głaskania mnie. Było cudownie! Szkoda tylko, że po cudownym mizianku zabrali mi rodziców i pojechali na zakupy. A ja zostałam sama w domku… Ale wybaczę im, bo po powrocie znowu byłam tarmoszona i przytulana przez wszystkich.
A teraz idę do taty, bo skoro mówił, że jestem masakryczna, to chyba twierdzi, że jestem zbyt leniwa. Pobawimy się.
P.S. Propensjonalne zdjęcia dostanę niedługo- póki co są tylko rodzicowe.