Archive for kwiecień, 2009

2
kw.

Druga wiosna goldenkowego żywota

   Posted by: admin    in Hauchiwum

Druga wiosna goldenkowego żywota

Kochani moi- przyszła wiosna! Poprzedniej wiosny niezbyt pamiętam, gdyż rok temu o tej porze dopiero zaczynałam otwierać moje przepiękne oczęta i widziałam jedynie moją psią mamę i kuperki mojego rodzeństwa, które niestety również bardzo słabo pamiętam. W tym roku obserwuję jak cały świat coraz bardziej upodabnia się do mnie (czyli pięknieje) i raduje się z coraz dłuższego codziennego pobytu słoneczka wśród nas. Ja również bardzo się z tego faktu cieszę, bo kocham słoneczko, a dodatkowo, jego coraz dłuższa dzienna bytność wiąże się z szeregiem korzyści dla mnie:

1. Im wcześniej słoneczko wstanie i zrobi jasność za oknem, tym szybciej będę mogła wskoczyć na legowisko rodziców i dłużej leżeć pomiędzy nimi.
2. Im później słoneczko zachodzi, tym częściej tata chodzi z nami na spacery. A ja bardzo lubię jak tata chodzi z nami na spacery, bo wówczas mama jest zajęta rozmową z nim i na pewno nie zauważa jak ciągnę smycz (choć z jakiś nieznanych mi powodów, co chwila się zatrzymuje i rusza dopiero jak podejdę blisko nich). Jak idziemy same to nawet nie próbuję tego robić, bo na pewno zauważy i wyjdę na niegrzeczną dziewczynkę.
3. Im dłużej jest jasno, tym więcej czasu spędzamy na zewnątrz domku. Jest tak zapewne dlatego, że im więcej słoneczka, tym jest cieplej i rodzicom mniej potrzebna jest sierść do ogrzania, której przecież, jako zwierzątka lekko ułomne, nie posiadają. Większa ciepłota podwórza mi troszkę mniej pasuje, ale na szczęście pomoc w ochłodzeniu zapewniają przemiłe, błotniste kałuże.

Ponieważ coraz więcej czasu spędzamy poza domkiem rodzicom chyba zaczyna się nudzić. I zamiast pobiegać ze mną i innymi pieskami, potarmosić się po karkach, pokopać dołki czy choćby zagrać w „łap patyk” czy „gdzie jest patyk”, oni wymyślają mniej lub bardziej niemądre zabawy. Ostatnio wymyślili grę „łap żarcie”. W sumie nie powinnam się czepiać, bo oni mają z tego radochę, jak rzucają mi przysmaki, a ja je łapię w locie, ja natomiast mam często pyszności na języczku. Wydaje mi się jednak, że jedzonko powinno się bardziej szanować, szczególnie w dobie krezusu gospodarowego (ostatnio dużo czytam i wiem, że bezsierściowcom jest ciężko…)

Glolden Retriever łapie smakołyk

Następna zabawa wymyślona przez tatę bardziej mi się podoba. Tata kupił mi nową piłkę, tak dużą, że większej chyba jeszcze nie widziałam. Jednak mogę się nią bawić tylko wtedy, gdy pozwolę tacie przyłączyć się do tej zabawy. Więc pozwalam. Tata odbija tą piłkę od ziemi, a ja próbuję mu ją odebrać. Gdy mi się uda, to ja turlam ją po podłożu, a zabrać ją próbuje tata. I tak w kółko, póki mi się nie znudzi, albo nie przyjdzie piesek, z którym zabawa jest o wiele ciekawsza niż z tatą czy mamą.

Golden Retriever na koszu

A jak jesteśmy przy pieskach to muszę Wam opowiedzieć straszną historię. Ostatnio, jak byliśmy na spacerze na Błoniach, poznałam bardzo biednego, pokrzywdzonego przez los psa. Tak, ja wiem, że różne rasy piesków bardzo różnie wyglądają, ale tak zmutowanego Yorka jak żyję nie widziałam. Biedak nie miał noska, przez co ciężko sapał i charczał. A może miał nosek, tylko ta nadprogramowa, zwisająca skóra go skutecznie przesłaniała? Do tego ciężko mu było biegać, bo miał za małe łapki w stosunku do rozrośniętego brzuszka i kuperka. I żeby tego było mało- nie urósł mu ogonek! Biedactwo nawet nie ma się czym cieszyć...Szkoda mi go bardzo, ale pod tą schorowaną warstwą wierzchnią na pewno kryje się wspaniałe wnętrze

Buldożek

Strona 3 z 3123