Archive for listopad, 2008

23
lis

Golden Retriever tapety

   Posted by: admin    in Hauchiwum

Golden Retriever tapety

Tym razem nie napiszę o niczym konkretnym. Jestem zbyt zmęczona po spacerze. Co się działo i co robiłam zobaczycie w najbliższym czasie. Wtedy też pokażę Wam zdjęcia i w ogóle… wszystko Wam pokażę!

A póki co możecie sobie ozdobić pulpit moją podobizną. Tylko uważajcie na nią i nie bądźcie dla niej zbyt surowi. W końcu to po części ja- Golden Retriever Nala. Nie musicie mnie karmić na swoim ekranie, bo jedzonko nie bardzo chce do mnie przeniknąć. Myślałam, że jakbyście mnie nakarmili po swojej stronie, to jedzonko wyjdzie po mojej. Ale niestety to tak nie działa- głupie te monitory.

Wszystkie goldenkowe tapety, czyli tapety Golden Retriever znajdziecie tutaj: Golden Retriever tapety, a pod spodem macie te najnowsze. Są małe tapetki- tapetusie, są duże tapety– tapetowce i tapety panoramiczne– nie wiem jak się nazywają w języku goldenkowym. Nam nie są zwykle potrzebne takie słowa.

Miłego monitorka!

21
lis

Golden Retriever i początki zimy

   Posted by: admin    in Hauchiwum

Golden Retriever i początki zimy

Tu Nala- Wasza ukochana psica, w o wiele lepszym nastroju niż przez ostatnie dwa dni.

Ponieważ, jak zapewne wiecie, miałam ostatnio niemiłe spotkanie z dużym czerwonym potworem, który był czarny– nie mogłam spędzać dni tak, jakbym tego chciała. Rodzice nie chcieli dać się zabrać na długie spacery (dawali się przekonać do wyjścia jedynie na siusiu i to grubsze. I chwała im za to, bo nie chciałabym znowu załatwiać się w domku. To takie szczeniakowe!!!), nie rzucali mi piłeczki, nie tarmosiłam się z mamą na dywanie, a tata nie szarpał się ze mną pieskiem. Jedyne co było dobre w tych dniach, to to, że rodzice dużo mnie głaskali (wiecie- tak z wielką czułością) zawsze kiedy tylko chciałam. I dostawałam przysmaki. Dużo przysmaków. Bardzo dużo przysmaków. Ogromnie dużo i jeszcze więcej!!! Mimo to dni te były tylko trochę goldenkowe. Całkiem goldenkowe dni są tylko wtedy, kiedy Golden Retriever dostaje ten ogrom przysmaków, a do tego bryka z rodzicami i sam i z innymi pieskami przez kawałek dnia (nie wiem jak długi ma być ten kawałek waszymi godzinowymi miarami, ale dla mnie jest to odpowiednik czasu potrzebnego moim rodzicom na zrobienie obiadku, zjedzenie go i oglądanie tego pudełka na biurku od muzyczki na początku oglądania, do muzyczki na jego końcu).

Golden Retriever śpi z mamą

Ale nie o tym miałam pisać.

Byłam znowu u pana doktora na wizie kontrolnej (wizytacji? wiziecie?). No- byłam u lekarza i po cudownym mizianku i trochę mniej przyjemnym zastrzyku, powiedział on, że jestem zupełnie zdrowa i mogę już skakać, brykać i fikać ile i kiedy tylko będę chciała. Byłam przeszczęśliwa, bo przecież ile można chodzić spokojnie na czterech łapkach i udawać starego, nieenergicznego psa? Ja już nie mogłam, więc z sugestii pana doktora skorzystałam już w drodze powrotnej do domku. Pani nie była zbytnio zadowolona z tych moich radosnych wybryków, ale nie złościła się na mnie- pewnie jej też brakowało brykania ze mną. Powiedziała tylko, żebym nawet nie próbowała znowu ściągać sobie obroży na spacerze, bo na pewno nie zdążę dobiec do ulicy- będzie tak zła, że mnie przechwyci i poturbuje bardziej niż czerwony potwór, który był czarny. Nie uwierzyłam Pani w tą groźbę, bo wiem, że mama mnie kocha i nie zrobiłaby mi krzywdy. Pamiętając jednak to niemiłe spotkanie z potworem (czerwonym, który był czarny, ale to już wiecie), uspokoiłam trochę swój kuperek i brykałam tylko łapkami (tak, żeby obroża na pewno się nie zsunęła).

A przed chwilą wróciliśmy z rodzicami ze spacerku. Wiecie- był to jeden z tych z serii „nauka chodzenia rodziców na drugim końcu smyczy, tak żeby nie ociągali się zbytnio i żebym nie musiała ich ciągnąć, idąc tam, gdzie chcę iść”. Nauka szła jak zwykle- topornie. Za to dokonałam dziwnego odkrycia. Wszystkie kałuże dokoła domku się zepsuły!!! Naprawdę!  Wdepnęłam dzisiaj w jedną, potem w drugą, a tam coś dziwnego. Nie były przyjemnie chłodne, jak zwykle, tylko paskudnie lodowate. A do tego miały na sobie jakąś dziwną skorupkę, którą trzeba było zbić, żeby dostać się do środka. Kiedy już zepsułam tą skorupkę, to pomyślałam, że to było zimowe ubranko kałuży. A ja je zniszczyłam… Słyszałam gdzieś, że jak komuś jest zimno, to trzeba go energicznie pocierać. No więc skoro ja jestem bardzo energiczna, to zaczęłam ją pocierać. A ona- zniknęła!!! Po moim pocieraniu została z niej tylko mokra, zimna plama i kawałki jej skorupki na całym chodniku. Biedaczka musiała być już bardzo chora, skoro nie byłam w stanie jej pomóc. Czemu nikt jej nie wziął do weterynarza, kiedy jeszcze była szansa na jej przeżycie?

Golden Retriever w błocie

Nie było mnie tylko dwa dni na spacerkach, a tu takie zmiany… Ta sytuacja skłania mnie do przemyśleń. Spieszmy się bawić kałużami-tak szybko chorują i znikają

Strona 2 z 512345