Archive for sierpień, 2008

6
sie

Golden Retriever pod namiotem

   Posted by: admin    in Hauchiwum

Golden Retriever pod namiotem

Rozleniwiłam się ostatnio bardzo (naśladuję moją Panią), więc stwierdziłam, że czas wstać z chłodnej podłogi i napisać dla Was część dalszą ?Goldenka na biwaku?. Zresztą nie ma co mi się dziwić, że się lenię- jest tak gorąco na dworze i w domu, że nic nie chce się robić. Leżę sobie, patrzę co się dzieje dookoła używając do tego moich czarnych oczków.

Goldenek śpi

{loadposition advert2}

Na biwaku musieliśmy jeździć po jedzonko. To tak jak w domu, tylko, że trzeba było dłużej jechać. Moje jedzonko było w szmatce cały czas, ale jeździłam do sklepu z rodzicami, aby im pomóc. Miałam nadzieję, że wtedy mnie nagrodzą i dostanę coś niecoś z tych pysznych kiełbasek. Oni jednak jak zwykle się nie domyślili o co mi chodzi. Niekiedy wątpię, czy oni w ogóle są mądrzy. No, ale i tak zabierałam sobie sama jedzonko od dzieci. Nie musiałam nawet skakać po nie!

Któregoś dnia zamiast do sklepu to pojechaliśmy dalej. Zaszczekałam, że już minęliśmy sklep (bo wątpię w ich mądrość i mogli nie zauważyć), ale okazało się, że moi rodzice chcieli tylko wymienić czerwonego potwora na zielonego potwora. Stały na placu, ale były jakieś dziwne. Część nie miała normalnych kół, tylko gąsienice.

Golden retriever, goldenek i czołg

Chciałam się pobawić gąsienicami, tak jak żukami, ale one wcale się nie ruszały. Wole te łąkowe, bo te czołgowe są chyba niesprawne. Inne pojazdy miały już koła, ale całą resztę miały zepsutą, bo składały się tylko z tej wystającej części a reszty nie było. Musiałby być powypadkowe (chyba tak się to mówi).

Goldenek i zepsuty czołg

Ogólnie nie były tak ładne jak ja, te pojazdy. Mogę wręcz powiedzieć, że w ogóle nie były ładne. Zrobiłam sobie z nimi parę zdjęć, aby moim rodzicom nie było przykro, ale jak już pojechaliśmy powrotem do sklepu po kiełbaski, to bardziej się cieszyłam.

Tego samego dnia wieczorem bezsierściowce zapalili światło.

Ognisko goldenka

Ta lampka była niesamowita i groźna, a więc niesamowicie groźna. Cały czas się ruszała, próbowała nas oparzyć, a dodatkowo wydzielała takie szare opary, które bardzo śmierdziały. Musiałam się później myć, bo przecież jako kobieta nie mogę tak brzydko pachnieć. No, ale urządzenie to, mimo iż dziwne, spełniło swoje zadanie. Każdy każdego widział i ja też widziałam, kto ma jedzonko.

Na biwaku miałam co robić całymi dniami. Pływałam w dużej wannie, obok szmatki pod którą spaliśmy było dużo trawy do gryzienia, a co najważniejsze- były 2 małe bezierściowce i Luna! Mogłyśmy ciągle szaleć i nikt nie mówił nam nic złego. Dokładniej to mogłybyśmy, bo było tak gorąco, że Luna spała przez większość czasu, a ja przez tą pozostałą część.

Najfajniejsza zabawa mogłaby być w pomieszczeniu, w którym stał stół. Moi rodzice nazywali to pinkponkiem. Chodziło o to, że oni stali przy stole z drewnem w ręku i obijali piłkę. Zadaniem Golden Retrievera było tak się ustawić, aby jak najszybciej złapać piłkę, gdy spadnie ze stołu. Mówię Wam- pyszna zabawa!

I tak w skrócie wyglądał nasz biwak. Mam nadzieję, że szybko pojedziemy na kolejny! A na dzisiaj muszę już kończyć, bo mój Pan się na mnie bardzo często patrzy, tak jakby mi się chciało siusiu. Muszę więc go wyprowadzić na dwór. Na pożegnanie jeszcze jedno zdjęcie.

Golden retriever, goldenek daje buziaka nad wodą

Strona 4 z 41234