Archive for the ‘Hauchiwum’ Category

2
lis

Refleksyjnie

   Posted by: Nala

Wspaniałych zabaw z Luną było dni kilka. Cudowne to były chwile, choć pozadomie trochę obeschło i ciężej było nam się wybrudzić, ale jakoś dałyśmy radę. Na szczęście nie skończyło się to kolejną kąpielą, więc wciąż na moim futerku widnieją ślady fantastycznej zabawy. Choć niestety poszturchiwania małego potwora wolno, aczkolwiek nieubłaganie je zacierają. Cały czas zastanawia mnie, dlaczego po tych „mizianiach” mama zmusza Krewetkę do mycia łap? Że co- że niby brudna jestem, czy co? Jakoś ja mych łap nie myję po zabawie z tą bestią, a często jest ona umorusana jedzeniem, śmierdzącymi oliwkami i innymi kremikami, co jak wiadomo jest o wiele gorsze od mojego błotka i podwórkowego kurzu (który zresztą przecudownie czepia się mej sierści).

Co do sierści właśnie- to niestety jest jej malutko, choć powinna rosnąć, bo ponoć sroga zima idzie… I nie- nie jest to wina Krewetki, która sukcesywnie mnie jej pozbawia, mimo łapania jej odnóży przez mamę i powtarzania, że pieska się głaszcze, a nie krzywdzi. I w sumie mama ma rację, ale co do tego wszystkiego ma jakiś tam pies? To przecież mnie się głaszcze a nie krzywdzi. A zamiast mojej sierści- mama ratuje jakiegoś tam psa… Żyję z bezsierściowcami już długo- długo dłużej, niż z sierściuchami- a nadal nie rozumiem ich pokrętnej logiki. I chyba nigdy nie zrozumiem. Ale  wracając do tematu- to nie jest wina Krewetki- choć pośrednio jednak jest. Okazuje się, że w naszym domku występuje konflikt interesów. Żeby moja sierść rosła w siłę do walki z zimową zawieruchą, w domku nie powinno być zbyt ciepło. Jednak, żeby Krewetka się nie przeziębiła podczas kąpieli (co byłoby tragiczne, bo oprócz przeciekania ust związanego z ząbkowaniem, byłoby jeszcze przeciekanie nosa i zwiększyłby się poziom hałasu, co przy obecnym jego natężeniu absolutnie wskazane nie jest)- w domku musi być ciepło. I masz babo kość! Rodzice starają się, jak mogą, żeby znaleźć dla nas kompromis, ale i tak moja sierść jest na przegranej pozycji. Pocieszam się, że chociaż przestała już wypadać. Na jej odrost przyjdzie mi jednak trochę poczekać.

Za nami kolejne święto. Rodzice wybrali się wczoraj na groby bliskich, a ja niestety zostałam sama w domku. Przykro mi było, że nie mogę iść z nimi. Ale później pomyślałam, że w sumie cieszę się, że zostałam, bo przecież nie miałabym kogo odwiedzić. Jak mi wiadomo cała moja psia rodzinka żyje i ma się świetnie. Co do ludzkiej rodzinki- odkąd z nimi jestem nie odnotowano spadku liczebności stada. Wprost przeciwnie- dołączyło do nas kilka małych bezsierściowców, z moją Krewetką na czele. Poczułam się wtedy naprawdę szczęśliwa i nawet zaczęłam się cieszyć, że siedzę sama w domku. Rodzice również postarali się i nie kazali mi czekać na siebie zbyt długo, co uszczęśliwiło mnie jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że jeszcze długo, długo nie będę musiała im towarzyszyć w tym szczególnym dniu. I Wam również tego życzę. A jeśli już teraz macie kogo odwiedzać- to róbcie to często, nie tylko w ten szczególny dzień. W końcu nikt nie chce być samotny i zapomniany…

26
paź

Niespodzianka

   Posted by: Nala

Ten dzień miał niczym nie różnić się od innych dniów. Wiecie- poranne wyjście na spacer z tatą i zgarnięcie kilku przysmaczków za udawanie grzeczności. Później drzemka w oczekiwaniu na pobudkę mamy i Krewetki. Zjedzenie wspólnego śniadanka (mama je, a mi i Krewetce co chwila wtyka małe kąski do paszczęk, zachowując standardową niesprawiedliwość– kilka kąsków dla Krewetki na jeden mój) i zabawa z Krewetką, polegająca na wzajemnym kradnięciu sobie zabawek. Muszę przyznać, że Kreweta jest w tym coraz lepsza, a w dodatku zaczyna się pakować na moje posłanie, dzięki czemu kradnie nawet te zabawki, które staram się przed nią ukryć. Pozwalam jej na to, bo w zamian mama nie goni mnie, kiedy zabieram zabawki krewetkowe, a te są niezwykle fascynujące- podskakują i śpiewają, gdy się je trąci nosem, oraz fantastycznie zgrzytają, gdy potraktuje się je zębem. Lub kilkoma zębami. Kreweta również odkryła tą ich cudowną właściwość i traktuje je wszystkimi czterema zębami, które posiada. Dziś padało, więc mama nie zabrała jej na spacer, dzięki czemu nie byłam w domku sama i dostałam wiele dodatkowych głasków od mamy i szturchnięć od małego potwora. Po powrocie taty dzień przebiegł jednak inaczej niż inne dni.

Zaczęło się od tego, że nie wszedł na obiad (przez co nic mi ze stołu nie skapnęło… Dobrze, że chwilę wcześniej Kreweta jadła obiad, to sobie chociaż jej miskę wylizałam), tylko od razu zabrał nas wszystkich i wywiózł do babci. Której z resztą nie było, bo był sam dziadek. Potem przyszła i babcia, a niedługo po niej- prawdziwa niespodzianka- przyjechała Luna. Oczywiście z ciocią i wujkiem, ale oni zajęli się moimi bezsierściowcami, a nie mną, więc nie byli ciekawi. Za to Luna… Eh- aż mi się szczenięce lata przypomniały. Zaczęłyśmy naszą ulubioną zabawę w gonitwy i podgryzania, więc szybko dostałyśmy eksmisję z domu. Pisałam już, że rano padało? Na zewnętrzu domku były cudowne kałuże, mokra trawa i my dwie- dzikie i spragnione zabawy. No więc bawiłyśmy się- na tej trawie, w tych kałużach- podgryzałyśmy sobie uszy i kupry, robiłyśmy zapasy błotne i trawowe makijaże. Trwało to cudownie długo, aż w końcu rodzice dali znak do wymarszu, w celu powrotu do domu. Wtedy nas zobaczyli… Nie wiem czy był to okrzyk radości czy zdumienia czy opadnięcia rąk, ale okrzyk był. Tak teraz sobie przypominam, że okrzyknęli prawie wszyscy, oprócz Krewetki, która albo nas nie widziała, albo nie uważała, by nasz widok był godny jej okrzyku. A krzyczeć to ona potrafi…

W każdym razie zapakowali mnie do samochodu tak szybko, że nie zdążyłam się pożegnać z Luną. Na szczęście dowiedziałam się, że jedziemy tam jutro na całe popołudnie, więc będę mogła się znów z nią bawić i brudzić. Tego drugiego nie musiałabym robić, gdyby po powrocie do domu mnie nie wykąpali, a tak? Cóż- będzie przyjemniej!

Strona 30 z 124« Pierwsza...1020...2829303132...405060...Ostatnia »