Minął półrok jakiś czas temu. Nie mylić z półmrokiem, który ostatnio obficie nas zalewa późnym rankiem i wczesnym wieczorem.

Dni krótkie, pracy tyle samo. Leżenie, tulenie, czatowanie na jedzenie- wiecie jak to jest.

Z dnia na dzień jestem dojrzalsza (nie starsza- dojrzalsza) i coraz bardziej obawiam się, że ten proces nie ulegnie już odwróceniu.

Ale póki co bardzo dobrze mi się żyje. Mam kochającą rodzinkę, jedzenie, wodę, zdrowie i siły. Nie musicie się więc martwić.

 

Moje stado także całkiem dobrze się trzyma. Tata ma coraz mniejsze oczy od nadmiaru pracy, którą sam sobie niepotrzebnie wymyśla.

Mama też nie całkiem wyspana, aby wspierać tatę w jego marzeniach.

Moja Hana niedługo będzie miała 4 lata. Oznacza to, że jest coraz mądrzejsza i wymyśla coraz to nowe powody, abym musiała przed nią uciekać. Aha- i ona jest wyspana przy okazji. To nas łączy.

 

Mieszkamy, gdzie mieszkaliśmy. Teren obok domu ten sam, wspaniały. Chciałabym być tam nawet częściej, ale póki co muszę zadowolić się długim spacerem raz na jakiś czas. Ostatnio byliśmy na śniegu razem z Haną. Mogłam się odegrać i poprzewracać ją, bez obawy, że stanie jej się krzywda. Ponieważ jak wiecie- wraz z dorosłością przychodzi/powinna przyjść także dojrzałość.

 

W różnych komentarzach pytacie o problemy chorobowe Waszych pociech. Bardzo mi z tego powodu przykro i życzę im wszystkiego najlepszego. Niestety oprócz tego nie jestem w stanie Wam pomóc. I ja i rodzice uważają, że zawsze trzeba udać się do weterynarza na sprawdzenie sytuacji.

Hana nie uważa, bo właśnie szaleję.

 

Lecę więc jej pilnować i do następnego!

Szczeknij do mnie!

Imię (*)
Adres e-mail (nie będzie widoczny) (*)
URL
Treść