Zacznę od tego, że wreszcie była ta parapetówka. A nawet dwie! Na jednej było dużo bezsierściowców małych i dużych, na drugiej było ich jeszcze więcej. Byłam miziana, ugościłam Harrisa, bawiłam się z małymi potworami (ludzkie dzieci bywają czasem całkiem nieludzkie). Zabrakło mi tylko jednego drobnego szczegółu… Nikt mnie nie podkarmiał! Chyba wszyscy już wiedzieli, że tak naprawdę nie powinno się tego robić, toteż nie robili. A może wcale nie wiedzieli, tylko zagubiłam gdzieś umiejętność robienia oczu kota ze Shrek’a? Nie wiem i postanowiłam w to nie wnikać, bo pomiędzy parapetówkami spotkała mnie przykrość jeszcze większa od braku ludzkich przysmaków…

A zaczęło się niewinnie, bo mama porządkując dokumenty po przeprowadzce, odkryła w mojej książeczce zdrowia, że najwyższy czas mnie pozaczepiać. Czy jakoś tak. W każdym razie- następnego dnia wskoczyłam z nią do wielkiego srebrnego potworzyska, zupełnie nieświadoma tego, co mnie czeka. Po niedługim biegu potwora zatrzymałyśmy się w dziwnie pachnącym miejscu. Już wtedy wiedziałam, że coś jest nie tak i wcale nie miałam ochoty opuszczać bezpiecznego kupra potworzyska. Ale mama zapięła mi smycz, wyciągnęła ze wspomnianego już kupra i nie patrząc na moje protesty zatargała tam… Do miejsca przesiąkniętego złem i strachem… Brrr… Nie słuchała, że nie chcę, że się boję. Wredna baba! Zabolało, gdy lekarz ukłuł mnie w mój piękny, goldenkowy karczek, choć miło z jego strony, że nie wycelował w kuper. Ale właśnie ten kuper stał się celem gorszego ataku… Lekarz orzekł, że trochę mi się przytyło i jeśli chcę nadal trzymać moją dysplazję w ryzach, to niestety muszę się trochę schudzić. Uraz kobiecej dumy zabolał bardziej od zaatakowanego karczku. Choć z perspektywy czasu- chyba jeszcze bardziej od dumy ucierpiał na tym mój wspaniały, goldenkowy żołądeczek… Ludzkich przysmaków nie dostaję prawie wcale. Mama pilnuje Krewetkę, by nie karmiła mnie niczym niezdrowym, sama też się pilnuje, by podczas robienia obiadu nic jej nie „spadło”. Miałam nadzieję, że chociaż tata nie okaże się zimną, psią kobietą, ale pomyliłam się straszliwie. Od niego to już nawet psich przysmaków nie dostaję. Nawet mojego, niezbyt smacznego jedzonka nakładają mi mniej. Dobrze, że niedawno zaczęłyśmy szkolenie Krewetki, jak szkolić mnie, to chociaż za posadzenie kupra na jej znak dostaję jedną trzecią przysmaczka… A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie potrzebuję tego schudzania, bo jestem piękna i urocza i wreszcie pełnokształtna. Ale tak- pokolenie MTV ma jakiś nienormalnie chudy kanon kobiecego piękna

Na szczęście są też pozytywne zmiany w moim życiu. Rodzice postawili w małym pokoiku taki duuuuuuży, wygodny fotel, a przed nim podłapek. Wprawdzie mam za krótkie (choć oczywiście bardzo zgrabne i słodkie, pomimo opinii że zbyt obfite!) łapki, żeby z podłapka korzystać, ale za to dogadzam sobie na fotelu! A tym samym wprowadzam w żydzie plan zasiedzenia 🙂 Idzie mi znakomicie. Tata tylko raz spytał mamę: „czy Ty to widzisz?”, na co mama odpowiedziała, że widzi i tatę opuściły wszelkie wątpliwości. Domyślam się, że mama wie, że lekarz nie ma racji, ale czuje się w obowiązku by go posłuchać i dlatego rekompensuje mi wszelkie niedogodności pozwalaniem wchodzenia na ich posłania i fotele.

No dobra- wiem, że mama wie, że lekarz wie co mówi. Wiem, że sama już o tym myślała, ale miała nadzieję, że nie jest jeszcze źle. I ja też wiem, że nabrałam troszkę kochanego ciałka, które niekoniecznie jest dla mnie dobre. I zdaję sobie sprawę, że trzeba to zmienić, ale mimo wszystko jakoś tak mnie to boli… Zapomniałam nawet chrumkać i bekać i gazować. A może nie zapomniałam, tylko nie mam czym tego robić?

Nie wiem. Już nic nie wiem… Idę spać, bo głodna jestem

6 szczeknięć jak na razie

Aga
 1 

Nalu mam nadzieję, że nie przyśniło ci się jedzonko, bo to chyba byłoby jeszcze gorsze…Pokaż się nam bo ostatnio coś Twoi rodzice zapomnieli o robieniu Twoich zdjęć. Może byś ich zaprosiła na jakąś sesję zdjęciową z Twoim udziałem oczywiście.

sierpień 1st, 2012 o 07:18
Nora
 2 

Tak, tak, Nalu powiedz rodzicom, że my chcemy obejrzeć Twój śliczny kuper, i Krewetki kuper oczywiście też!!

sierpień 1st, 2012 o 10:09
 3 

To nie jest tak, że rodzice nie robią nam zdjęć. Tylko coś się zepsuło dawno temu w moim pamiętniczku i zdjęcia nie chciały się do monitorka przykleić. Tata walczył z tym problemem długo i zawzięcie, w każdej wolnej chwili. A było mało tych chwil, toteż długo trwało nim walka została wygrana. Ale wygrał. Tyle tylko, że przez ten czas nazbierało się tak wiele zdjęć, że rodzice nie mają czasu zasiąść do nich, przejrzeć i wybrać najlepszych. Musicie jeszcze troszkę poczekać…

sierpień 1st, 2012 o 11:14
Kaltaa
 4 

Droga Nalu, nie mogę się doczekać następnego twojego posta!

sierpień 19th, 2012 o 10:40
Borys
 5 

Jak miło tu zajżeć po dłuuuuuugiej przerwie. Miło czytać, ze miewasz się dobrze Nalu i do tego dbasz o linię. Wyobraź sobie ja jakos specjalnie nie muszę ale może to też z racji mojego młodego wieku (14 miesięcy). Daleko mi jeszcze do dorosłości, tylko zabawa i figle w głowie choć w tzw. międzyczasie wiele się też nauczyłem. Tylko jednego nie rozumiem, komendy GŁOS, ogólnie niechetnię szczekam, czasem towarzysko szczeknę gdy moj koleżanka irytuje sie obecnością intruzów za drzwiami…ot i tyle.

sierpień 27th, 2012 o 16:08
 6 

Kiedyś też nie rozumiałam co oznacza głos… Teraz duuużo częściej słyszę „cicho” 😉

sierpień 27th, 2012 o 17:34

Szczeknij do mnie!

Imię (*)
Adres e-mail (nie będzie widoczny) (*)
URL
Treść