26
lut

Hura!

Nie szczekałam do Was od wielu dniów i nocy. A dni te i noce były przeróżne. Czasem ciepłe, tak że się psu wiosna przypominała. Czasem tak mroźne, że łapy krócej niż zwykle chciały ziemi dotykać, bo bały się przymarznięcia do niej. I chciały obrosnąć dodatkowym futerkiem, ale futerkowi też najpewniej było za zimno i się gdzieś schowało odmawiając współpracy. I w sumie dobrze, bo te mroźne czasy szybko przeminęły, a teraz tylko grzałabym się niemiłosiernie, czekając aż to ponadprogramowe futerko w końcu odpadnie.

Kiedy na pozadomiu zrobiło się trochę mniej mroźnie- spadł śnieg i, o Szariku!, nie topniał od razu, tylko leżał sobie, dając naszej rodzince mnóstwo cudownej zabawy i czasu spędzonego wspólnie. Bo rodzice, jak zobaczyli tą cudowną białość– rzucili pracę, ubrali Krewetkę i siebie ciepło, wzięli sanki (tak, te nie w kształcie kota) i mnie i wylegli na dwór. Były pościgi, tarzania w śniegu, rzucanie śnieżkami, poślizgi, lepienie bałwana i wiele innych cudowności. Póki leżał śnieg, wychodziliśmy codziennie. Fakt, że potem rodzice siedzieli nad robotą w nocy, dłużej niż zwykle i potem byli jeszcze bardziej niewyspani, ale przynajmniej wszyscy mieliśmy uśmiechy na pyskach.

Śnieg już niestety stopniał i mocno obawiałam się, że znów wszystko wróci do czasobraku rodziców. Na szczęście, wraz ze zniknięciem śniegu, zniknęło też wiele z rodzicowych obowiązków. Mówią, że skończył się karnawał, więc spędziliśmy właśnie pierwszy od dawna weekend razem! I to w jakim stylu! Byliśmy u cioci i wujka i małego, cudownego bezsierściowca w Poznaniu (fakt, że po drodze rodzice załatwiali jakieś sprawy związane z pracą, a ja musiałam czekać sama w samochodzie, bo Krewetkę to oczywiście wzięli ze sobą… Ale i tak było warto), a zaraz po powrocie znów się udzielali towarzysko, bo były imieniny dziadka. No a potem, jak już znaleźli się w domku, zasiedli do pracy tylko na chwilkę. Podsłuchałam połową ucha, że gorący okres się kończy…

A teraz siedzę tu i hałcham dla Was, więc rzeczywiście chyba wreszcie rodzice trochę odżyją i zajmą się porządnie nami. I będą mnie dopuszczać do komputerka częściej, a opuszczać rzadziej. Tego mi życzcie, a ja idę się miziać, bo mama ma wolne ręce, hehe 🙂

6 szczeknięć jak na razie

Katarzyna
 1 

Nora i ja cieszymy się razem z Tobą 😉 czekamy z niecierpliwością na świeże wieści z goldenkowo-krewetkowego domku. A powiedz Nalu, rodzice też czasami dla Ciebie śpiewają ? 😀

luty 28th, 2012 o 15:36
 2 

Tata nie. Mama często wyje razem ze mną, kiedy się bawimy. Kiedy bawi się z Krewetką też wydaje dużo dźwięków. Czasem można to nazwać i śpiewem 😉 Kiedy bawimy się wszystkie razem, to bardziej są to piski i radosne okrzyki. No i szczekamy wszystkie często!
Pozdrawiam!

luty 28th, 2012 o 15:44
Golden-maniaczka
 3 

Cześć Nalu .
Bardzo cieszę się z twojego nowego wpisu .
Niestety mnie jak i moim bezsierściowcom pogoda nie sprzyja za bardzo bo niebo często i dużo siusia .
Mam też oczywiście do ciebie pytanie.
Suczka mojej koleżanki ma niedługo urodzić .
Nie wiemy jak odebrać poród i co jest do tego potrzebne .
Prosimy o pomoc ;-( .

luty 28th, 2012 o 22:03
 4 

Najlepiej, jeśli koleżanka uda się do weterynarza i zada wszystkie trapiące ją pytania. On najlepiej na nie odpowie. Warto też umówić się z nim, żeby w razie potrzeby przyjechał pomóc. Czasem podczas porodu dochodzi do komplikacji i pomoc specjalisty jest konieczna. Warto więc być umówionym z weterynarzem wcześniej.
Pozdrawiam

luty 29th, 2012 o 10:47
ew
 5 

hhm jakby to napisać, przepraszam zaszczekać: masz trochę nierówno pod sufitem. hau hau

marzec 6th, 2012 o 11:11
 6 

Dziękuję! Dla każdego goldenka jest to jeden z największych komplementów 🙂

marzec 6th, 2012 o 18:22

Szczeknij do mnie!

Imię (*)
Adres e-mail (nie będzie widoczny) (*)
URL
Treść