23
lis

Bestia

No i stało się… Wszystko, przed czym przestrzegali rodziców życzliwi ludzie właśnie się urzeczywistnia. Obudziła się we mnie mordercza bestia, łykająca krewetki w całości, a osobniki ciut starsze na dwa razy. I to bez przeżuwania! A wszystko, jak zawsze, zaczęło się zupełnie niepozornie…

Bawiłam się z Krewetką na podłodze. Najpierw piłeczką, którą nawzajem rzucałyśmy sobie pod łapy, potem trochę ringiem, a potem jeszcze szarpałyśmy się moją myszą, z której na dzień dzisiejszy została tylko skórka, bo jej wnętrze uzewnętrzniłam już jakiś czas temu, tworząc sobie zabójczą bródkę, a na dywanie śnieg, który mama zbierała potem kilka dni, bo wciąż jego kawałki wylatywały spod mebli. Potem Krewetka przestała przejawiać chęć do zabawy i odeszła, więc postanowiłam i ja trochę odpocząć. Położyłam się grzecznie na boczku i właśnie zapadałam w błogi sen, kiedy Krewetka powróciła. I zaczęła się na mnie pakować. Początkowo planowałam ją olać, bo już się przekonałam, że jak nie podejmę żadnej akcji, to Krewetka szybko się nudzi i odchodzi. No i mama stwierdziła, że czas ją ode mnie zabrać, bo chyba chcę odpocząć, więc tym bardziej nie przejmowałam się jej zaczepkami. Mama złapała ją za łapy i właśnie odciągała w drugą stronę, kiedy ta niespodziewanie (Krewetka, nie strona) zrobiła nawrót i… ryp tylnym odnóżem prosto w moją paszczękę. I uwierzcie mi- nie chciałam zrobić tego, co zrobiłam, ale paszczęki rządzą się swoimi prawami. Bo, gdy leżysz na boku, paszczęka też leży na boku. I gdy ktoś z góry pierdutnie w odpowiednie miejsce– ta, sama z siebie się rozwiera. Krewetka pierdutnęła w bardzo odpowiednie miejsce. Szczęka się rozwarła. Odnóże Krewetki wpadło pomiędzy jej górną, a dolną część. Odsłonięty ząb potarł krewetoodnóżową skórę. Krewetka się przestraszyła i zaczęła płakać. Ja się przestraszyłam budzącej się we mnie bestii i też zaczęłam płakać. Ale, że nie było tego słychać- postanowiłam uciec. Mama najpierw uspokoiła Krewetkę, potem powiedziała jej, że tak to się właśnie kończy, jak się robi pieskowi krzywdę i oddała ją tacie. A potem podeszła do mnie, mówiąc „biedna Nala” i „grzeczna dziewczynka” i długo mnie miziała.

A ja pytam- jaka „biedna Nala” i „grzeczna dziewczynka”? Jak można mówić coś takiego, o takiej bestii, jaką właśnie się staję? Nie rozumiem bezsierściowców, nie rozumiem…

Na Krewetkowym odnóżu nie pozostał żaden ślad. Za to na mojej psychice ogromna wyrwa. Jak ja mogłam raptem stać się taką bestią? Przecież ona nawet nie jest smaczna. Bo rozumiem, że jak się na coś poluje w celu konsumpcji, to jest to zgodne z teorią rewolucji czy jakoś tak. Ale jak ktoś zagryza dla przyjemności, to już jest coś całkiem nie hau. Nawet nie miał czy jak to tam było… Ehhh- idę spać, może jak się obudzę, to znów będę malutką, śliczniutką, słodziutką Nalą?…

4 szczeknięć jak na razie

kaisa
 1 

Nie martw się Nala. Tak czasami się zdarza. Najważniejsze, że nie chciałaś tego zrobić i zdarzyło się to przypadkowo.

listopad 24th, 2010 o 14:36
alaalicja8
 2 

biedna…

listopad 24th, 2010 o 21:14
Globus6
 3 

Zawsze będziesz malutką słodziutką i jszcze śliczną Nalą. To nie była twoja wina tak się zdarza.

listopad 25th, 2010 o 16:48
ASTOR
 4 

Droga Nalu! mam prawie 9 miesięcy i razem z moim ludzkim stadem kocham Cię, ja też kocham wszystkich w domu i ciągle im coś psocę – ja przecież tylko jestem małym (36 kg) szczęściem bezsierściowców. Serdecznie Cię pozdrawiam i życzą wielu miłych i radosnych chwil, nie martw się wszyscy Cię bardzo, bardzo kochają Astor

listopad 28th, 2010 o 17:09

Szczeknij do mnie!

Imię (*)
Adres e-mail (nie będzie widoczny) (*)
URL
Treść