Strona- BACH!!

Jeśli próbowaliście odwiedzić mnie wczoraj, to na pewno wiecie, że było to niemożliwe. Bardzo się przestraszyłam, kiedy odkryłam, że nawet ja z nieznanej przyczyny nie mogę się odwiedzić. Narobiłam wrzasku w domu, aż tata postanowił ruszyć swój kuperek i interweniować w tej sprawie. No i zinterweniował. Jak widzicie- wszystko znów śmiga jak Golden w wysokiej trawie, czyli tak jak powinno. Chętnie napisałabym Wam czemu wcześniej nie działało, bo tata wszystko mi i mamie wytłumaczył. Jednakże, gdybyście widzieli nasze miny podczas tego tłumaczenia, to nie mielibyście złudnej nadziei, że któraś z nas będzie w stanie to przekazać dalej. Bo nie jesteśmy… W każdym razie nasz komputerek się zaraził i zarazki przekazał mojemu pamiętniczkowi, który w efekcie bardzo się rozchorował i musiał poleżeć w łóżeczku. Ciekawe tylko skąd się wzięły te zarazki? Pewnie od rodziców, bo ostatnio kichają i biorą dziwne tabletki. Oby tylko mnie nie zarazkowali, bo kto wtedy będzie się nimi opiekował?

Golden Retriever i zepsuta strona

Tata w każdym razie mówi, abyście się nie denerwowali i nie szli do doktora, bo to były zarazki, które nie potrafią zaatakować człowieka. One są wirtualizacyjne… czy jakoś tak… A dodatkowo tata mówi, że poprzez stronę Wasze komputerki też nie mogły się zarazić, ponieważ one (zarazki) nie siedziały na stronie, tylko u nas, a na stronie to miały tylko swoje coś tam, co Wam krzywdy nie mogło wyrządzić i nam też nie, ale jednak nie fajnie jest, jak w naszym domu jest ktoś obcy. W każdym razie tata naprawił. Tata jest boCHaterem! Piszę przez „ch” ponieważ tata jest duży i samo „bohaterem” nie wystarcza.

A mną ostatnio opiekowali się dziadkowie, bo rodzice zabrali mnie do nich i tam zostawili. A sami pojechali zarabiać na moje przysmaczki. Na szczęście szybko wrócili, a potem już razem byliśmy u dziadków. Harris też tam był. Stopniowo zaczynam się przyzwyczajać, że nie można go gryźć w okolicach brzuszka, a nadepnięty dziwnie piszczy. On z kolei zaczyna rozumieć, że mój ogon służy do okazywania przeze mnie radości, a nie do łapania go i wyczyniania na nim dziwnych wygibasów. Ostatnio nawet całkiem przyzwoicie mi się z nim podgryzało i tarmosiło, prawie jak z Luną. Tylko musiałam uważać, żeby nie zaciskać na jego skórze paszczęki, bo wtedy znów wydobywały się z niego dziwne dźwięki. Ale daliśmy radę i już chyba będziemy pełnoprawnymi kuzynami.

Tyle na dzisiaj. Jeśli jeszcze będą problemy z moim pamiętniczkiem- szczeknijcie mi o tym jakoś. Pozdrawiam!



Szczeknij do mnie!

Imię (*)
Adres e-mail (nie będzie widoczny) (*)
URL
Treść