Nadmiar energii

Nie wiem, co ostatnio się ze mną dzieje… Ciągle, stale, cały czas mam w sobie nadmiar goldenkowej energii, którą muszę jakoś spożytkowywać, bo inaczej boję się, że mogłabym od niej pęc! Tak więc mój kuper nieustannie bryka i fika, ogon macha, uszy falują, zęby podgryzają wszystko, co napotkają w swoim zasięgu. Czasem jest to resztka zabawki, czasem rękaw taty, a czasem mamy łydka. A skoro przy rodzicach jesteśmy, to muszę się Wam na nich pożalić. Oboje zrobili się ostatnio bardzo leniwi i nie poświęcają mi tyle czasu, ile ja do święcenia potrzebuję. Bo jak niby półgodzinny spacer z mamą wczesnym świtem (około 11…), odwiedziny u bezsierściowców po południu i spacer z hasankiem z obojgiem rodziców wieczorem ma zaspokoić moją przeogromną potrzebę szogunowania? A do tego mój głupiutki ojciec myśli, że jak przez godzinkę poszarpie się ze mną zabawkami i pozwoli na siebie powskakiwać i popodgryzamy się wzajemnie, to ja będę mu za to wdzięczna do końca mego smutnego żywota… I jeszcze te marne próby mamy dokarmiania mnie przy poleceniach w stylu: siad, leżeć, zostań, chodź, wstań, stój, łapa, druga, poproś, przynieś, zostaw, obrót, głos i inne takie. No robię to, żeby mama się cieszyła, że chociaż czasem jej słucham, ale to nie zaspokaja moich potrzeb. W dodatku, jak sama próbuję zainicjować jakieś ciekawe spędzenie czasu to słyszę mniej więcej: „Nala, luzuj kuper”, „Daj mi chwilę spokoju, dziecko”, „Błagam Cię szogunie- idź sobie”, zwykłe „Idź sobie”, „Idź do taty”- z ust mamy i „Idź do mamy”- z ust taty. Do tego dochodzi jeszcze „Naaalaaaa…..” i zupełnie jasne w przekazie „aaaaaaaaa…….”.

Eh- me życie jest ciężkie. Dobrze chociaż, że rodzice ostatnio znów dość często wyciągają ten cudowny aparacik do zdjęciowania mnie. Dzięki temu mam dla Was dużo nowych, zupełnie jeszcze nieśmiganych zdjęciów i jak tylko uda mi się zmusić tatusia do ich umieszczenia w moim pamiętniczku (ja jeszcze się tego nie nauczyłam, bo pazurki mi się ślizgają po przyciskach aparaciku), to i Wy będziecie mogli je podziwiać. Dzisiaj też miałabym dużo nowych, cudownych zdjątek (bo w nocy napadał śnieg i mama postanowiła wziąć na spacerek aparacik), ale nie wyszło, przez  większego wzwyż z rodziców, czyli tatę. Bo tata zamęczył ostatnio aparacik i trzeba było wymienić mu wnętrze. Wyjął więć to wnętrze i podłączył do ładowania, nie wsadzając w zastępstwie innego. A większy w szerz rodzic, czyli mama, nie zauważył braku wnętrza i zabrał na spacer aparacik bezwnętrzowy. Takim oto sposobem aparacik odmówił współpracy nie próbując nawet jej podjąć i nic z tego nie wyszło. Mama nawet nie zezłościła się zbytnio, bo wie, że po tacie takich rzeczy po prostu należy się spodziewać. Ale mam nadzieję, że tym razem niebo nie zabierze śniegu zbyt szybko i mama będzie jeszcze mogła uwiecznić na nim moje harce.

A teraz idę kogoś pozaczepiać, bo czuję, że już za chwilę mój kuper zrobi to za mnie. A jednak wolę się łudzić, że mam nad nim jakąkolwiek władzę. Jak rodzice się łudzą, że mają ją nade mną… Pa kochani!

Szczeknij do mnie!

Imię (*)
Adres e-mail (nie będzie widoczny) (*)
URL
Treść