Kochani bezsierściowcy i odwiedzające mnie sierściuchy!

Przepraszam, że ostatnio zachowywałam się zupełnie niegoldenkowo i na tak długo pozostawiłam Was bez wiadomości o moim mieniu się i co-porabianiu. Jestem jednak całkowicie usprawiedliwiona i mam nadzieję, że jak przedstawię Wam przyczyny mojej usprawiedliwioności to nie będziecie się na mnie gniewać. A jeśli nawet te przyczyny okażą się dla Was niewystarczające do zmazania ogromu mej winy, to mam nadzieję, że fakt, iż jestem śliczniutka i mam dla Was dużo nowych, zupełnie jeszcze nieśmiganych zdjęć, wpłynie na potrzebę wybaczenia mi. Ale wracajmy do przyczyn.

Golden Retriever z piłką

Parę dni po moim ostatnim szczekaniu do Was, zupełnie bez ostrzeżenia, zostałam wywieziona nad wielką wodę. Tam, gdzie byłam jak byłam jeszcze mniejsza niż jestem teraz i bardziej nieporadna. Tam, gdzie mama śmiesznie siusiała, a tata wkurzał się, że nie może pić piwa, bo musi prowadzić czerwonego potwora, który jeszcze wtedy faktycznie był czerwony, do domu. Tam, gdzie był z nami wujek Iwan i ciocia od Fox’a i wszyscy zrobili mi zieloną szkołę, jak zasnęłam na piasku wyczerpana wydarzeniami tamtego przed- i popołudnia. Miejsce to nazywało się „morze”, zupełnie nie wiem dlaczego pisane z takim błędem ortograficznym… W każdym razie owo „morze” było ogromnie wielkie i zupełnie nie było widać jego końca (no chyba, że to my byliśmy na jego końcu, a nie mogliśmy zobaczyć początku?). Było za to całe zrobione z wody, która była przyjemnie chłodna i wesoło ze mną harcowała, bawiąc się w berka i ciuciubabkę. Byliśmy tam bardzo długo- wiele dni, wiele nocy. W trakcie pobytu zniknęło dużo jedzonka z lodówki, wiele puszek piwka zostało opróżnionych, wiele podwędzonych innym pieskom kosteczek znalazło się w mym pięknym brzuszku, a między paluszkami, w oczach i uszach zupełnie nieświadomie wyniosłam z plaży wiele piaseczku.

Golden Retriever nad morzem

Spaliśmy w ładnym domku, ale w sumie nie musiałam przebywać tylko w nim, bo oprócz nas nad morze pojechali dziadkowie, ciocie z wujkami i małymi bezsierściowcami, więc miałam do dyspozycji również ich domki. Był nawet Harris, który od mojego towarzystwa wolał brykanie z nowym kolegą, mieszkającym w domku obok. Początkowo było mi z tego powodu przykro, jednak rodzice wyjaśnili mi, że najwidoczniej Harris woli chłopców i nie powinnam brać tego do siebie. Więc nie wzięłam, a zaczęłam się bawić z obcymi bezsierściowcami z innych domków, którzy już drugiego dnia przestali być obcy. Dzielili się ze mną kiełbaskami, bawili kijkami, niektórzy pozwalali się całować. Było cudownie, jednak przyznam szczerze, że pod koniec pobytu byłam totalnie wymęczona i marzyłam o dwu- lub nawet trzydniowej drzemce, przerywanej wyjściem do toalety i na pochłeptanie wody.

Golden Retriever i dziecko

Kiedy w końcu wróciliśmy do domu i kiedy zaczęłam się cieszyć na wizję odpoczynku- rodzice oznajmili, że mam za bardzo nie roznosić wszędzie zabawek (jakbym w ogóle miała na to ochotę…), bo wyprowadzamy się z naszego domku . W sumie wiedziałam, że kiedyś opuścimy Szczecin, ale nie myślałam, że tak szybko. Przeprowadzka została przyspieszona tym, że tuż przed wyjazdem tata stracił pracę i oboje z mamą postanowili, że nie będzie szukać nowej w Szczecinie, bo jak znajdzie, to pewnie nigdy się stamtąd nie wyprowadzą. A bardzo tego chcieli z uwagi na rychłe powiększenie się naszej rodziny. I niestety choć „rychłe”, to ja nadal nie wiem, jaki to ma być piesek, a jestem bardzo ciekawa…

Golden Retriever z zabawką

Domek opuściliśmy w poniedziałek. Mieszkamy chwilowo u babci i dziadka, bo nasze docelowe mieszkanko nie jest jeszcze gotowe na przyjęcie nas do swego wnętrza. Nastąpiło w mym życiu wiele zmian. Szukałam sobie stałego tymczasowego miejsca w domku babci, układaliśmy nasze rzeczy. Tata szuka pracy, a mamusia chyba jest chora. Nie je dużo więcej niż zwykle, a jednak zaczęła tyć. Pociesza mnie tylko fakt, że to  chyba nie jest ciężka choroba, bo wygląda na szczęśliwą i nie widać, żeby coś ją bolało. Postanowiłam więc, że na razie nie będę się martwić, tylko po cichu spróbuję ją odchudzić. Zgłaszam więc częste potrzeby spacerów i nie zamierzam wracać do domu, póki nie uznam, że tyle ruchu powinno zmniejszyć jej rosnący brzuch. Na razie efekty mej pracy są wprost przeciwne, ale nie zrażam się i ciężko pracuję dalej. Kiedyś mi za to podziękuje.

Golden Retriever śpi

W związku z powyższym, oraz tym, że naszczekałam się o wiele bardziej niż zazwyczaj- mam nadzieję, że wybaczacie mi tą długą rozłąkę z Wami. Nie mogę obiecać, że teraz będę pojawiać się częściej, bo wciąż wiele spraw jest na mej biednej, goldenkowej główce. Ale postaram się szczekać jak najczęściej. Pozdrawiam serdecznie i do następnego!



Jedno szczeknięcie

 1 

Pieken zjecia. Uwielbiam goldeny. Kiedy tylko bede mial mozliwosc ustabilizowac zycie, by zaopiekowac sie psem, golden bedzie to pierwszy wyborem 🙂

marzec 20th, 2016 o 02:03

Szczeknij do mnie!

Imię (*)
Adres e-mail (nie będzie widoczny) (*)
URL
Treść